18 lutego 2010

Star Trek 4 (1986)


Star Trek IV: Powrót na Ziemię

(1986) reż. Leonard Nimoy
Niedobrze, za kamerą ponownie stanął Leonard Nimoy. Współpracował także przy tworzeniu scenariusza i, rzecz jasna, zagrał Spocka. Spock żyje, może teraz wraz z Kirkiem i resztą próbować uratować świat przed zagładą. Dosłownie. Do Ziemi przylatuje nie wiadomo skąd sonda kosmiczna, która próbuje komunikować się z wielorybami. Ponieważ wieloryby dawno temu wyginęły, sonda nie otrzymuje żadnych odpowiedzi, a ludzie nie są w stanie opracować sensownej dla sondy. Problem w tym, że sonda przy okazji powoduje znaczące problemy meteorologiczne, które poskutkują zagładą ludzkości na planecie. Nasza dzielna ekipa postanawia uratować sytuację poprzez... cofnięcie się w czasie po parkę wielorybów. O dziwo, udaje im się przenieść w czasie bez znaczących problemów. Czujecie klimat? Fabuła naciągana, że aż boli. Literalnie zaczyna boleć pod koniec filmu, bo trwa on prawie dwie godziny i tyle musiałem na nim wysiedzieć. Przekaz filmu jest oczywisty - ratujmy wieloryby. Wbijany widzom do głowy przy każdej możliwej okazji z pełną powagą i patosem, który towarzyszy filmowi aż do końca. Zaletą w stosunku do poprzedniej części jest to, że teraz Spock nie odgrywa już tak wielkiej roli, każda postać ma swoje pięć minut albo i więcej. Zostało to sprawnie zbalansowane. Ogromnym atutem filmu są elementy humorystyczne wynikające ze zderzenia kultur - tej z dwudziestego trzeciego wieku z tą z lat osiemdziesiątych dwudziestego. Nie wiem czy dla tych scen warto męczyć się całe dwie godziny. Może lepiej sobie poprzewijać i obejrzeć tylko to, co nas interesuje.

Ocena: 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz