25 kwietnia 2014

Godzilla kontra Mechagodzilla 2 (1993)


Godzilla kontra Mechagodzilla 2

(1993) reż. Takao Okawara
Witam wszystkich na pierwszym filmowym tekstowym „Let’s play” i zapewne jedynym, jaki kiedykolwiek przeczytacie. Idea jest taka – oglądam film, ale zamiast notatek i późniejszego wyciągania wniosków będę się przenosił do tekstu i próbował na bieżąco konstruować dalszą część wpisu. Zatem zapewne namnoży się tu spoilerów.

00:00:00
Pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w oczy jeszcze przed odpaleniem filmu, jest tytuł. „Godzilla kontra Mechagodzilla 2”. Zaraz, zaraz, dlaczego „2”? Mieliśmy „Godzilla kontra Mothra” z 1964 i ten sam tytuł w 1992 i nikomu to nie przeszkadzało. Czy to oznacza, że to kolejny dziwny reboot, który będzie bezpośrednią kontynuacją pierwszego filmu o tytule „Godzilla kontra Mechagodzilla”? Ale przecież mieliśmy już bezpośredni sequel – „Terror Mechagodzilli”. Czyli przekreślamy go grubą krechą? A może to remake „Terroru Mechagodzilli”? Sam już nie wiem, co myśleć. Zapewne okaże się, że to po prostu kolejny film z serii, w którym wystąpi Mechagodzilla, i nigdy nie dowiemy się, co siedziało w głowie autora tytułu ani skąd ta dwójka. Cóż, to ja może pójdę zaparzyć herbatkę i zaczynamy. Wiem, miało być piwo, ale chyba jednak w Mechagodzillę wierzę, będzie dobrze, spróbujmy bez znieczulenia.
Dilmah, jakby kogoś to interesowało. Niezła jest, nie zostawia tego paskudnego osadu, który ciężko nawet domyć po Liptonach czy innych Sagach. Wow, chyba po raz pierwszy w historii tego bloga napisałem coś rzeczywiście zgodnego z jego nazwą.

00:03:25
W czołówce nie widzę żadnej dwójki przy tytule. Wygląda na to, że to jakiś fantazyjny wymysł tłumaczy. Będzie to zapewne bezpośrednia kontynuacja fabuły z „Godzilla kontra Król Ghidorah” – i samo to już dobrze rokuje. Ziemianie wykorzystują technologię przyszłości, by zbudować własną maszynę anty-G, czyli Mechagodzillę. Nareszcie organizacja nazwana przeze mnie „Drużyna G” będzie miała coś do powiedzenia. Sam Mechagodzilla pojawia się już w czołówce przy delikatnej pomocy grafiki komputerowej i akompaniamencie marszowej i dobrze wprowadzającej w klimat muzyki. Pierwsze wrażenie jest pozytywne.
Zastanawia mnie jednak, czy nie powinien się tu pojawić paradoks, który groził w filmie „Terminator 2”. Ludzie przyszłości dostarczyli technologię do przeszłości, przez co ta rozwija się z wyższego pułapu. Następnie ludzkość szybciej dotrze do pewnych odkryć, po czym może wykonać kolejną podróż w przeszłość, by tę wiedzę przekazać i tym samym wygenerować rzeczywistość, w której rozwój technologiczny nie jest kwestią czasu, a wielości utworzonych w tej sposób światów. Liczbą iteracji.
Swoją drogą, dlaczego Ci ludzie z przyszłości nie wpadli na to, by sprawdzić w historycznych zapiskach, jaki był rzeczywisty efekt ich działań. To jest – czy im się udało czy nie. Jeżeli przyjmiemy istnienie jednej rzeczywistości, to powinni mieć taką możliwość. Ta wiedza z kolei wpłynęłaby na ich działania. Mogliby podjąć decyzję o niepodróżowaniu w przeszłość, co z kolei zmieniłoby świat i ponownie wpłynęło na ich decyzję… Chyba nie warto się nad tym teraz zastanawiać.


00:06:42
Nawet bezużyteczny prototyp ma swoją nazwę – Garuda. Pancerz Mechagodzilli ma rzekomo odbijać oddech Godzilli ze zwielokrotnioną mocą. Ciekawe czy też będzie strzelał rakietami z palców i czy tak samo jak dawniej będzie miał włączoną nieskończoność amunicji.
Rozpoczął nam się także wątek ludzki. W zespole naukowców czy też konstruktorów pojawia się kobieta i z miejsca zastępuje naszego niezbyt uzdolnionego bohatera, którego przenoszą do … G-Force. Czy to ma jakiś związek z grami „G-Police”? Czym jest i gdzie się znajduje ten punkt G? Może to właśnie w tej jednostce badają? Nie wiadomo.
Mamy mały ukłon w stronę Rodana, jako że wśród zainteresowań bohater wymienia także „Pteranodony”.

00:09:52
Okej, jednak nie był to tylko ukłon. Pojawiają się szczątki pteranodonów, podobno są także jaja. Jak w mordę strzelił, pojawi się Rodan. Aż jestem ciekaw, jak będzie zrobiony w nowej wersji.
Z kolei nasz bohater ćwiczy i uczy się pilnie w G-Force, który zdaje się być jednostką poświęconą tylko jednemu celowi – walce z Godzillą. To dość zastanawiające, biorąc pod uwagę, ile razy już prawie Godzillę zabijano, że o jednej sztuce permanentnie ubitej w 1954 nawet nie wspomnę.
A najdziwniejsze jest to, że uczą ich tam także sztuk walki. Zapewne na wypadek, gdyby któryś miał stanąć w szranki z Godzillą sam na sam, mano-a-mano, na gołe klaty.

00:14:46
Rodan się pojawił i wyglądem znacznie bardziej przypomina prawdziwego pteranodona. Poprawka, bardziej przypomina obecne wyobrażenie pteranodona, bo jak prawdziwy pteranodon wyglądał w rzeczywistości nie dowiemy się zapewne nigdy, zachowały się tylko kości.
Trochę nie chce mi się wierzyć, że ludzkość na tym etapie rozwoju potrafi odkryć tak dużego zwierza dopiero teraz. Ktoś to jajo musiał znieść, a ze starego jaja nic się nie wykluje. Czyli te zmutowane Rodany musiały tu latać od dawna i nikt do tej pory nic nie zauważył. Zrozumiałem wybuch wulkanu, sztorm, meteoryt, przybyszów z przyszłości, ale „Ooo, ten potwór tu latał od iluśtam lat? Jakoś nie zauważyliśmy.” nie brzmi ani trochę wiarygodnie.
I dopiero zorientowałem się skąd pochodzi nazwa. W oryginale Radon, efekt obciachania wyrazu „pteranodon”. Radon to także promieniotwórczy pierwiastek. Wszystko się zgadza i do siebie pasuje.
Z miejsca przybywa Godzilla, co by powalczyć z Rodanem. Naprawdę, on musi mieć jakiś sensor w dupie, że wyczuwa gdzie pojawiają się godni jego rozmiaru przeciwnicy. Z drugiej strony może to i dobrze, mamy piętnastą minutę filmu i już jest sporo akcji, w tym walka Godzilli z dawnym znajomym, którego obecności się tutaj absolutnie nie spodziewałem.
Rodan póki co atakuje tylko starym, dobrym przelatywaniem wszystkiego co się rusza i na drzewo nie ucieka. Albo i tego, co ucieka także. Dziwnie wygląda to jednak, gdy przelatuje nad wodą. Zupełnie jakby ktoś w tę wodę strzelał z karabinu maszynowego, a nie generował silne wiatry. Zresztą… wiatrem Godzillę chce pokonać? Naprawdę?
A Godzilla czasami, gdy ma całkiem zamkniętą paszczę, wciąż potrafi przypominać wampira.


00:18:39
Trochę dziobania, trochę podduszania i po walce. Scenka nakręcona miejscami trochę nieudolnie – na dużych zbliżeniach i z częstymi cięciami. Innym razem z kolei ciekawie. Nie rozumiem skąd od dziobania biorą się wystrzeliwujące iskry. I dlaczego od jakiegoś czasu wszystkie potwory w tym uniwersum krwawią na żółto? Nie rozumiem też na razie, jaki cel miała cała ta scenka.
Och, mają jajo, które leżało przez około 65 milionów lat. I pewno z niego też się coś wykluje. Najwidoczniej promieniowanie ma także moc tchnięcia życia w stare jaja. Naprawdę, czasami odnoszę wrażenie, że bomby atomowe w tych filmach więcej tworzą i modyfikują niż niszczą.

00:22:34
Jestem w ciężkim szoku.
Zawiązuje się wątek romantyczny albo komediowy, ciężko powiedzieć jak się rozwinie. W każdym razie dziewczyna w laboratorium jakoś niezbyt zaangażowanie próbuje wygonić reportera, a ten w swej bezczelności nie tylko robi zdjęcia prastarego jaja, nie tylko prosi o to, czy mógłby wziąć kawałek ze sobą, ale i próbuje ją od razu poderwać.
A w szoku jestem, bo jakiś światły naukowiec zauważył, że jajo zmienia kolory. I uknuł sobie najbardziej nieprawdopodobną historię, jaką mógł, ale w tym świecie zapewne okaże się ona w 100% prawdziwa. Jajo zmienia kolory w zależności od swojego samopoczucia. I że przy naszej pani naukowiec czuje się dobrze, bo uznaje ją za swoją… mamę. Wow. Ona będzie mamą małego Rodaniątka. Reporter pewno nawet nie wie, że podrywa matkę, która wkrótce będzie miała dziecko wielkości bloku mieszkalnego.
A moment, może to nie jest wcale jajo Rodana, może to będzie Syn Godzilli!? W końcu pani naukowiec ma na imię „Gojo”, to nawet możliwe.
Jestem przerażony, obejrzałem dopiero 20 minut z godziny i czterdziestu, a już mam zapisane tyle tekstu, ile normalnie zajmuje cała recenzja.


00:27:27
Jednak reporter wykradł kawałek jaja, a Miki coś od tego kawałka wyczuwa i oddaje je do zbadania. Komu? Armii psychicznych dzieci! Znaczy, dzieci o zdolnościach paranormalnych. Oni tam mają armię Jedi. I ta armia odkryła, że jajo śpiewa. Nawet im się udało zebrać nagranie na kasecie. I magnetofon mają z Auto Rewersem. Co ja bym dał, żeby mój jamnik w tamtych czasach to miał…
Ach, muszę to powiedzieć – A nie mówiłem? Wiedziałem, czułem to w kościach. Z jaja wykluwa się syn Godzilli. I wygląda milion razy lepiej od Minyi, o co zresztą trudno nie było. Wygląda po prostu dobrze, dokładnie tak, jak powinien.
Pamiętacie, jak przy okazji recenzowania filmu „Syn Godzilli” doszukiwałem się mamy w kobiecie, z którą kontakt miał Godzilla w „Ebirahu”? Ja naprawdę tylko żartowałem. Nie spodziewałem się, że rzeczywiście sprawią, by ludzka kobieta była matką syna Godzilli. Myślicie, że rodzice nadając jej imię „Gojo” już wtedy się tego spodziewali?


00:35:30
Nie można narzekać na brak atrakcji w tym filmie.
Po pierwsze, nie przypominam sobie, by Godzillasaurus był osobnym gatunkiem. Zdaje się, że w „Godzilla kontra Król Ghidorah” geneza Godzilli była już określona: przerośnięty tyranozaur po silnym oddziaływaniu promieniowania. Tu jednak widać, że naukowcy uznali go za nowy gatunek. Generalnie nie ma też pewności, czy to rzeczywiście syn Godzilli czy tylko przedstawiciel tego samego gatunku. Naukowcy widząc, że stworzenie zjada kwiatka, stwierdzają, że jest łagodniejsze od Godzilli i że jedyne, co ma z nim wspólnego, to gatunek. Z kolei zaraz po narodzinach w Yokkaichi pojawia się Godzilla z ekstra wkurzeniem na mordzie i robi niezły bajzel. I oczywiście niszczy także linie wysokiego napięcia – wie, jak wkurzyć ludzi – odciąć im dopływ prądu. W dzisiejszych czasach zapewne odciąłby nam dostęp do Internetu. Już to widzę „O nie, Godzilla zmierza w kierunku naszych głównych serwerów DNS!”.
Może w tym uniwersum Godzilla to kobieta? Jeżeli tak, to musi mieć niezłe zaburzenia hormonalne.
Widać wyraźne inspiracje powstałym blisko pół roku wcześniej „Parkiem Jurajskim”. Jakieś wyjątkowe uwielbienie do dzieł Spielberga mają ci Japończycy – najpierw Indiana Jones, teraz to.
No i jakim cudem Godzilla wyczuwa wyklucie się jaja? A może to po prostu zbieg okoliczności? Stawiam na to, że Wielki G to taki sam Jedi, jak te dzieciaki i Miki. Nawiasem mówiąc, myślałem, że Miki po wydarzeniach z filmu „Godzilla kontra Biollante” ma powiązaną psyche z Godzillą, ale przecież wszystko, co się tam wydarzyło, mogło nie mieć w ogóle miejsca, biorąc pod uwagę to, jak alternatywną rzeczywistość stworzono w „Godzilla kontra Król Ghidorah”.
Ludzkość postanawia aktywować Mechagodzillę. No, czas najwyższy. Jeden z głosów w laboratorium brzmiał identycznie, jak głos Fozziego z Muppetów. Czyżby mały hołd dla King Seesara? Niee, zapewne doszukuję się zbyt głęboko.
Stawiam na to, że Kojima mógł się inspirować wyglądem tego laboratorium i samego mecha przy tworzeniu serii „Metal Gear”. On albo jego graficy i projektanci.
Muzyka przyspiesza, a Mechagodzilla i Godzilla stają naprzeciwko siebie niczym w westernie. A światła za nimi pojawiają się znikąd w celu podkreślenia sylwetki. Przyznam, że nie spodziewałem się tego starcia po półgodzinie seansu.


00:41:39
Dopiero teraz zrozumiałem ideę tego pancerza. On nie odbija wyziewu Godzilli, jak to robił Super X2, ale zbiera energię zeń i pozwala na wystrzelenie jej z powrotem ze specjalnego działa w brzuchu mecha.
Mechagodzilla rakiety wystrzeliwuje tym razem z ramion, a nie z palców. W rękach zaś ma jakieś chwytaki przewodzące prąd. Nie wiedzieć dlaczego Godzilla ma tu znowu czerwoną krew.
Ładowanie Godzilli elektrycznością, zgodnie z przewidywaniami, nie skończyło się dobrze. Ten nauczył się chyba sztuki Kaio-Ken, bo oczy zaświeciły mu się na czerwono i siłą woli skierował ładunek z powrotem w kierunku Mechagodzilli. Przyznam, że spodziewałem się, że nauczy się jakiejś magnetycznej umiejętności, jak przed laty. Albo, że w akcie zemsty ukręci robotowi głowę. Na to jeszcze mi zapewne przyjdzie poczekać.
Godzilla po zwycięskiej walce idzie dalej.

00:49:31
Godzilla idzie w kierunku Kioto, gdzie przetrzymują małego. Wielki G musi mieć jednak dobrych szpiegów albo sensory w dupie, skoro tak doskonale wie dokąd iść. Próbuje go powstrzymać wojsko przy pomocy czołgów i samolotów – przez te wszystkie lata niczego się nie nauczyli.
Wygląda na to, że Godzilla od samego początku uganiał się za tym jajem, stąd też walka z Rodanem. A sam Rodan był chyba głównie po to, by nas zmylić, że wykluje się małe Rodaniątko. Prawie dałem się nabrać.
Okazuje się też, że czerwone oczy u Godzillasaurusa to wcale nie technika Kaio-Ken, a oznaka strachu. To Godzilla musiał być niezłym „badassem”, skoro przez tyle lat ani razu się nie wystraszył, dopiero przy okazji walki z Mechagodzillą.
A co najdziwniejsze – Godzilla dociera do budynku, w którym znajduje się jego syn (prawdopodobnie), niszczy górne kondygnacje i … odchodzi. Tak po prostu. Nie ma to, jak zniszczyć wszystko na drodze do celu, a będąc już tuż tuż, odpuścić i zawrócić. Cała ta rozpierducha wydaje się być całkowicie bez sensu teraz.


00:50:58
Żołnierz z G-Force za niestawienie się do akcji znowu zostaje przepisany, tym razem do ochrony parkingu.
Z kolei syna Godzilli (nazywają go „baby”) przewożą w samochodzie specjalnie oznaczonym wielkim wizerunkiem potwora. To tak dla pewności, żeby ewentualni złodzieje się nie pomylili i złego auta nie obrabowali. Naprawdę nie zdziwię się, jeżeli niczym w „King Kongu” znajdzie się ekipa, która ukradnie małego, żeby go w cyrku czy w TV pokazywać.
Ach, mały żre hamburgery. Najpierw promieniowanie, teraz niezdrowa żywność, źle skończysz, maleńki, oj źle.

00:55:22
Mam spory problem z rozróżnianiem skośnookich, ale już powoli się zaczynam orientować w temacie. Nasz kolega po przeniesieniu na parkingowego szybko wykazuje się pomysłowością i awansuje z powrotem do sztabu naukowców.
Naukowcy za to, badając małego, doszli do niezwykle ciekawego wniosku. Odkryli bowiem drugi mózg Godzilli, który znajduje się w dolnej części kręgosłupa. Po raz kolejny – a nie mówiłem, że ma sensor w dupie?!
Zatem sztab pracuje nad nową bronią, którą nazwali „G-Crusher”, która skupić się ma na tymże nowo odkrytym mózgu. Tak, budują kruszarkę do kruszenia Godzilli. I nasz bohater właśnie tu wykazuje się tą pomysłowością, podpowiadając wykorzystanie w tym celu Garudy i umieszczenie go na plecach Mechagodzilli. Wiedziałem, że jeżeli nieskończony i nieistotny projekt ma swoją nazwę, to na pewno okaże się do czegoś jednak przydatny.
Pokazana jest też krótka, lecz urokliwa z perspektywy czasu, symulacja komputerowa.
Po powrocie do sztabu oczywiście nasz bohater wraca też do podrywania mamki syna Godzilli. I nie zraża go przyszywany syn, on chyba chce się „wżenić” w tę rodzinę. Zaraz, czy mężczyzna może się „wżenić”? A może „wmężacić”? Nie wiem, ale moje problemy z językiem polskim w tym miejscu są prochem i niczem w porównaniu z tym, jaki problem mają aktorzy z wysławianiem się po angielsku. Może mają jakąś chorobę popromienną albo ktoś rzucił nań „drętwotę”, a może tylko kij od szczotki połknęli?


01:00:55
Nasz naukowiec na kolanie zbudował latający motorek z pyskiem i skrzydłami pteranodona. Przez moment nawet pomyślałem – „O, jak fajnie, czemuś jednak służyła ta scena z Rodanem”, ale zaraz potem uświadomiłem sobie, że w sumie te skrzydła i dziób to tylko ozdobniki i nie mają one żadnego wpływu na działanie maszyny. Za to randka na latającym motorku i dyskusje o zakładaniu rodziny i budowaniu domu tak wielkiego, by pomieścił ich adoptowane dziecko, miała już nieco więcej sensu.
Zaraz potem przybiega zgraja małych telepatologicznych Jedi, żeby wyśpiewać małemu G tę melodię, która była rzekomo słyszalna z jaja. Słyszymy najpierw, jak dzieciaki się drą, a potem jak w chórze mają dorośle brzmiące i miękkie głosiki. Nie jestem w stanie uwierzyć, że to ich głos, nie ma… no, nic nie ma we wsi.
Widzimy przebudzenie Rodana, który chyba nabrał jakichś dodatkowych mocy. Może to Biollante się w niego wcielił? W każdym razie scenka przy akompaniamencie chóru wygląda bardzo klimatycznie. Brutalnie przerywa ją Baby, który naparza ogonem w kraty. Wdał się w ojca.
Miki ma teorię, że ten chór dodaje małemu mocy, podobnie jak przy wykluwaniu. Ciekawe, jak jajo mogło słyszeć ten chórek puszczony z kasety w innym, oddalonym pomieszczeniu. Przez ściany i skorupy. Prawie, jak Gigan reagujący na taśmę puszczoną tysiące kilometrów dalej. W sumie sporo tu elementów zbliżonych do filmu „Godzilla kontra Gigan”. Park z Godzillą w roli głównej (tu mamy w sumie tylko mały ogródek, ale jednak podobieństwo występuje), wielki budynek w formie potwora przypomina mi Mechagodzillę, stwory reagujące na muzykę z taśmy.
Poza tym moim zdaniem ta melodia wcale nie dodaje mu siły, ale go po prostu wkurza. Może mały woli jednak nieco cięższe brzmienia, a wy mu ciągle jakieś smęty puszczacie? Zaraz, to jeśli ktoś mnie zdenerwuje, a ja mu sklepię miskę, to można powiedzieć, że ten ktoś dodał mi siły? Poza tym czy to są filmu kaiju czy jakieś musicale? Jak już nie ma kosmosek, to inny patent znajdą, żeby te ich śpiewy przemycić.
Tak bardziej serio, mały moim zdaniem nie zareagował na muzykę, a na przebudzenie, świecącego się niczym choinka, Rodana.


01:06:40
Wojsko ma plan zwabienia Godzilli na bezludną wyspę i tam zlokalizowania kręgosłupowego mózgu i sparaliżowania stwora. Jako przynęty chcą użyć małego. A w dokładnej lokalizacji słabego punktu ma im pomóc telepatka Miki. Nareszcie się dziewczyna do czegoś przyda. Wyczuwam nadchodzące sceny niczym z Gwiezdnych Wojen. Mocą Jedi będą wyczuwali słaby punkt G-wiazdy Śmierci.
Oczywiście Miki, mamuśka Gojo i jej facet nie są zbyt zadowoleni z tego, że rząd chce użyć małego jako przynęty. Na ich nieszczęście jedynym argumentem matki są słowa „On żyje na ten samej Ziemi, co my wszyscy”. Otrzymała oczywiście jedynie wzrokowe gratulacje siły argumentu, po czym rząd dalej robił swoje. I bardzo dobrze, tysiące ludzi giną z powodu Godzilli, a im się na sentymenty zebrało. Niewiarygodne jest to, że nawet Miki, która tyle śmierci widziała, zmieniła zdanie. Przy akompaniamencie lirycznej muzyki możemy zaobserwować wzruszającą wizję ponownego przejęcia władzy nad światem przez Godzillasaurusy. Gojo chyba zapomina powoli, że jest człowiekiem. Razem ze swoim dzieckiem postanawia być częścią przynęty.
Odnoszę wrażenie, że autorzy próbują wrócić do wizerunku dobrego Godzilli i że próbują wymusić jakieś pozytywne uczucia w kierunku potworów. Ja przez to raczej „znielubiłem” Gojo, która wcześniej wzbudzała pozytywne emocje.
A może przy realizowaniu efektów inspirowano się nie tylko „Parkiem Jurajskim”, ale i filmem „Super Mario Bros”? Wizualnie odniosłem właśnie takie wrażenie.
Rodan leci w kierunku miasta, w tle przygrywa jego muzyczka. Szczerze mówiąc, melodia ta już dawno mi się przejadła i raczej czuję się nią rozdrażniony. Stwór ma dziwną moc – gdy tylko nad czymś przeleci, to coś wybucha albo rozpada się w drobny mak. Tak nierealistycznie to nie wyglądało nawet w latach pięćdziesiątych, w pierwszym Rodanowym filmie. No, chyba że odkryją jeszcze jakiś wielki karabin maszynowy w jego brzuchu.
Powstaje teoria, że „Baby” czerwonymi oczami wezwał na pomoc Rodana i że są w jakiś sposób powiązani. Czyżby? Rodan i Godzilla mają ze sobą dziecko?! O kurcze, to ta walka na początku filmu była niezłą kłótnią małżeńską.

01:13:08
No, i to by było na tyle, jeśli chodzi o plan z przynętą. Rodan niszczy heliktopter i przechwytuje kontener. Wielki potwór porywający młodą dziewczynę? Hmm, dlaczego mam dziwne wrażenie, że gdzieś już to widziałem?
Nasz niedoszły kochanek panny Gojo ma teraz motywację do podjęcia akcji w teamie Mechagodzilli. Sam zasiada za sterami. Przy wyjeździe Garudy i Mechagodzilli z hangaru brakuje mi tylko melodii „Daimosu, Daimosu”.
Rodan zrobił się jakiś bardziej czerwony albo mi się wydaje. Przypomina przez to bardziej tego oryginalnego. Otwiera kontener i oczywiście w ostatniej chwili przybywa nasz wielki robot z misją ratunkową. Z miejsca w środku miasta stają do walki. Ciekawe, gdzie jest Godzilla i dlaczego tym razem jego dupny mózg nie wyczuł okazji do bijatyki.


01:18:17
Rodan zieje godzillowymi prądami. To ciekawe, skąd ta dziwna symbioza? Nasz ulubiony pilot atakuje Garudą, ale ta szybko zostaje sprowadzona na ziemię. Przyznam, że lubię gościa i nawet z nim sympatyzuję, dlatego jego porażka wzbudziła we mnie emocje. Na szczęście przeżył, ale zamiast cieszyć się, że coś z niego zostało, to marudzi, że mu jakiś przycisk nie działa. Stary, wszystko w tej maszynie jest zrujnowane, czego Ty jeszcze wymagasz? I ciekawe jak macie zamiar teraz bez Garudy pokonać Godzillę.
Wykonanie walki stoi na całkiem niezłym poziomie. Konkretny rozpierdziel możemy zobaczyć szczególnie w scenie uderzenia Rodana o wielki budynek. Głowa Mechagodzilli obraca się, choć nie o 360 stopni, jak za dawnych lat. Wrażenie robi też monumentalny odgłos jego stąpania.
Rodan obrywa sromotnie i leży krwawiąc zieloną krwią. Dlaczego wciąż wyczuwam w tym sprawkę Biollante?
Na „ratunek” przybywa Godzilla. Swoją drogą ten cały „Baby” to też niezła, mała szuja. Za swoją matkę uznaje człowieka, ale gdy tylko poczuje cień zagrożenia albo coś mu nie przypasuje, wzywa wszystkie potwory i nie przejmuje się śmiercią tysięcy istnień jakże podobnych do jego mamusi.

01:24:38
Po kiego grzyba montowali w Mechagodzilli ryczenie i otwieranie pyska? I czy widząc tę walkę na oddechy, powinienem się powstrzymywać od dalszych porównań do Dragon Ball Z? I kto by się spodziewał, że będę kibicował Mechagodzilli, który przecież oryginalnie stał po złej stronie mocy?
Zauważyłem dopiero teraz, że robot jest nieco większy od Godzilli. Przy ich poprzednim starciu miałem wrażenie, że są równi wzrostem.
Godzilla łapie go za łeb i rzuca. Liczyłem na ukręcanie łba, ale chyba nic z tego. Stosuje okizeme nożno-ogonne. I wtedy właśnie okazuje się, że nie taki Garuda zniszczon, jak go me oczy widziały. Dinosaur-boy za sterami wraca do akcji i nie robi już sobie dnia wolnego, jak niegdyś. Łączy się z Mechagodzillą (nie wiadomo po co zgina działa, a potem je prostuje) i tworzą razem twór szybko nazwany jakże chwytliwie „Super Mechagodzilla”. To była super era, „Super Nintendo”, „Super Mario Bros”, "Super Saiyan". Wyczuwam ostateczne starcie. Ponad 20 minut do końca jeszcze.


01:30:39
Spodziewałem się znacznie dłuższej potyczki. Godzilla praktycznie od razu dostaje wpierdziel, obrywa strzałami obezwładniającymi, po czym wstaje i chybocze się jak pijany. Następnie ludzie chcą użyć swojej kruszarki do Godzilli. I oczywiście w decydującym momencie Miki przy namierzaniu ma wątpliwości. Kurcze, wiedzieliście, że dziewczyna ma wątpliwości, można było zatrudnić innego telepatę. Chyba mają innych telepatów, prawda? Czy istnieją tylko ona i mała szkółka Jedi? W każdym razie Miki (wyglądająca tu niczym z okładki Splinter Cella) w końcu decyduje się namierzyć dla nich cel. Nie ma pewności czy zrobiła to w pełni poprawnie, ale wydaje się być załamana, a Godzilla leży bez ruchu, więc chyba się udało.
Po tym Wielki G powinien pozostać sparaliżowany. To ja jestem ciekaw jak będą wyglądały następne filmy z serii. Już widzę oczami wyobraźni Godzillę na wielkim wózku inwalidzkim. O, powinni z tego dramat psychologiczny zrobić, o przezwyciężaniu przeciwności i o zemście.
Dinosaur-boy wylatuje na swoim małym mecharodanie i leci do swojej ukochanej.

01:37:38
Mały zaczyna się robić nerwowy, że mu chcą tatusia załatwić. Ryczy wniebogłosy, że zmarłego mógłby tym rykiem obudzić. I … budzi. Rodan otwiera oczy i robi najdziwniejszą rzecz w całym filmie. Wlatuje na Godzillę i niczym Biollante zamienia się w złoty proszek, który regeneruje kręgosłupowy mózg potwora. Ten wstaje, pojawia się jakaś czerwona świecąca kulka, potem światła za plecami Godzilli. No, Kaio-ken, jak nic, jak ja mam tego do Dragon Ball Z nie porównywać? Oddech Wielkiego G zmienia kolor na czerwony, a Rodanowy proszek zaczyna roztapiać powłokę Super Mechagodzilli.
Pilot dobrze to wszystko komentuje: „Niemożliwe! To nie ma żadnego sensu!”.
Dlaczego wcześniej walczący z Godzillą Rodan nagle postanawia poświęcić dla niego swoje życie? Może faktycznie to taka porąbana rodzinka i ich maleńki synalek.
Miki zostaje ranna w oczy za sprawą tego Splinter Cellowego noktowizora i nawet przez moment miałem nadzieję, że od tego oślepnie. Nie to, żebym jej źle życzył, ale byłby to niezwykle ciekawy motyw, gdyby musiała się posługiwać głównie swoimi mocami telepatycznymi. Choć ten motyw już mieliśmy częściowo w Matrixie.
Super Mechagodzilla rozwalona, Godzilla odchodzi. Co ciekawe, komputer pokładowy informuje, że maszyna została zniszczona i że nie nikt nie przeżył. Na co pilot mu odpowiada, że wszyscy przeżyli. Zapewne miał to być moment niepewności dla widza. Ja jednak myślę, że komputer pokładowy miał rację, tylko że mówił o mieszkańcach miasta, w którym rozgrywała się walka.


01:43:06
Obejrzałem właśnie smutną scenę pożegnania mamusi i jej wyrośniętego gadziego synalka, któremu nawet łezka po policzku spłynęła. Może nawet bym się nieco wzruszył, bo scena jest dobrze zrobiona, gdyby nie to, że przed chwilą tenże synalek był przyczyną przegranej ludzkości z wielkim potworem-zabójcą. Za wrogiem w szeregach płakał nie będę.
Realizatorzy się wykosztowali, mają nawet helikoptery z napisem „G-Force”. Zapewne ten znaczek na ciężarówce przewożącej wówczas małego to było po prostu ich logo. Chwilę później widzę scenę przyspieszonego wchodzenia Baby’iego do kontenera. Wygląda to bardzo nienaturalnie i przypomina przyspieszane sekwencje z „Godzilla kontratakuje”. Potwory wyglądają dość ciekawie, nawet języki mają animowane. R
Różnica wielkości jest bardzo duża, znacznie większa niż między synem Godzilli a Godzillą z serii Showa. Tu na szczęście nie wyczułem błędów w proporcjach.
Gojo prosi Miki o telepatyczne przekazanie tej pieśni małemu, by go zachęcić do powiązania rodzinnego z Godzillą. Dziwne, wcześniej twierdzili, że ta pieśń dodaje małemu mocy. Może moc oznacza tu także swego rodzaju odwagę? Miki wchodzi na zepsutego robota, rozpuszcza włosy i zamyka oczy. Gdy nie widać jej zeza, gdy wiatr rozwiewa jej fryzurę, to nawet mimo odstających uszu zaryzykuję stwierdzenie, że kobiecina wygląda sexy.
Godzilla z małym dogadują się na ryki. Na szczęście bez komiksowych dymków. Wypada mi tylko powiedzieć – tu na razie jest rykowisko, ale będzie… hmm, Kioto? Właściwie to pogubiłem się w tym, jakie miasto właśnie zostało zrównane z ziemią.
Zapauzowałem film w momencie odchodzenia Wielkiego G w kierunku oceanu. Stoi tak na jednej nodze teraz. Myślicie, że długo tak wytrzyma?


01:47:38
Na koniec oczywiście wszystkim zebrało się na podsumowania i na nadawanie sensu całej tej akcji. Próbują mi wmówić, że była to walka życia ze sztucznym życiem i że to prawdziwe ostatecznie wygrało. Po czym zwariowana mamuśka optymistycznie stwierdza, że choćby miało im to zająć kolejne 65 milionów lat, to Godzillasaurusy ostatecznie wybiją ludzkość i przejmą na powrót kontrolę nad światem.
Ewidentnie zdają się nie traktować ludzkości jako części życia na Ziemi. A może rzucają takimi górnolotnymi stwierdzeniami, bo stoją tyłem do zgliszczy miasta i nie widzą stosów ludzkich ciał. To jakim prawem można stwierdzić, że życie wygrało tę walkę, gdy za plecami masz tyle śmierci?
Żegna nas klimatyczna muzyczka i odchodzenie Godzillasaurusuów do oceanu. Poziom dna się chyba nie zmienia w tym miejscu, bo idą cały czas równo zanurzeni. Ciekawi mnie też na ile muszą przyspieszać napisy w wersjach niejapońskojęzycznych – w końcu te Japońskie muszą być z natury krótsze.

Tak, porozwodziłem się niesamowicie i ze szczegółami. Przyznaję, że nie spodziewałem się, że ten tekst rozrośnie się do tak niebotycznych rozmiarów, a jego konstrukcja zajmie mi tyle czasu. Dlatego będę wdzięczny, jeśli dacie znać czy taka forma jest lepsza czy gorsza. Moja dziewczyna, gdy usłyszała ile tekstu będzie miała do sprawdzenia zakrzyknęła tylko „Sleszu, zlituj się nad nami”.
Winny jest oczywiście także film, w którym działo się dużo i z reguły ciekawie. Wielki powrót Rodana i pojawienie się syna Godzilli było dla mnie sporym zaskoczeniem. Wątek ludzkiej matki małego Godzillasaurusa był ciekawy, napięcie było dawkowane umiejętnie. Fakt, że ta wersja nie ma praktycznie żadnego związku ze starszym pierwowzorem wyszedł filmowi na dobre. Wątek przeniesienia bohatera do G-Force i z powrotem, by mógł na końcu pilotować statek był trochę naciągany, ale zdecydowanie lepiej wypadło to z jakimkolwiek wyjaśnieniem.
Oczywiście, jak każdy film z serii, tak i ten musiał być "na czasie". Mamy sporo nawiązań do "Dragon Ball Z" i do "Parku Jurajskiego". Widoczne są inspiracje westernem, a także "mechowe" zboczenia Japończyków. Jakimś cudem dobrze się to wszystko się ze sobą komponuje i miałem sporo przyjemności, wychwytując dla siebie te smaczki.
Całość zepsuło nieco zakończenie, które nawet w przedstawionych realiach było mało wiarygodne i nie doczekało się żadnego sensownego wyjaśnienia. Podobno oryginalnie Godzilla miał rzeczywiście zostać pokonany i zginąć, ale zmienili zdanie.
A próba wciśnięcia mi morałów kompletnie niezgodnych z przedstawionym obrazem nie należała do najbardziej udanych. Mimo to warto zobaczyć film, nawet jeżeli czytasz ten tekst bez uprzedniego obejrzenia. Głównie dlatego, że jest to dobrze skrojony wizualnie spektakl. Można powiedzieć, że się nie zawiodłem, ale jednak mogło być lepiej. Tak, dramat psychologiczny z Godzillą na wózku inwalidzkim to byłby dopiero hicior…

Ocena: 5/10

8 komentarzy:

  1. Wieki temu oglądałem większość odcinków, ale czytanie tych tekstów i odkrywanie z Tobą tych wszystkich błędów i głupotek sprawia ogromną przyjemność i wywołuje salwy śmiechu. Sami chyba nie bardzo wiedzą co chcą w tych filmach pokazać i nawet na kolanie nie piszą, bo wcale nie piszą, kręcą jak leci. Co do tej formy, trochę przydługa, aniżeli jak miało to miejsce w przypadku wcześniejszych, ale i tak przyjemna w lekturze - zwłaszcza wtręty zmieniające temat. Poczekaj aż dojdziesz do kolejnej Mechagodzilli z 2002 roku bodajże ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak powiada tajna by nie rzec tajemna księga godzibli godzille posiądą ziemie zaraz po tym jak ją oczyszczą z upierdliwych ludzi po za tym po tylu latach ludziska powinni się już nauczyć że budują te miasta tylko po to by nasze łuskowate gadzie VIPy miały co rozwalać swoją drogą ciekawe jak to wpływa na rozwój gospodarczy ciągła odbudowa rozwalonych miast ;-) nawiasem to z nietakimi rzeczami godzilla sobie radzi nie uprzedzając wypadków w następnych filmach szczena całkiem opadnie bo nasza godzilla wygra nawet... no dobra bez spoilerów będzie :-D ps.mi długasy recenzje nie przeszkadzają bo jest co poczytać

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny pomysł z tym tekstowym "Let's play", chociaż jak dla mnie, ta forma jest z lekka przydługa. Nie zmienia to faktu, że czyta się przyjemnie, a cały tekst sprawie wrażenie napisanego w luźniejszym stylu nie zwykle. I dobrze ;)
    Ja jeszcze tego filmu nie widziałem, ale za jakiś czas pewnie tę zaległość nadrobię, bo zamierzam do premiery nowej produkcji, zobaczyć wszystkie poprzednie z serii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na Zeusa! Ledwo przeczytałem, trochę za długi jednak ten tekst.

    Oj tak, Rodan zmienił się na bardziej czerwonego. Dzięki śpiewowi dziewczynek przeszedł na wyższy level: Fire Rodan. Uzyskał przy tym chyba ze dwie dodatkowe umiejętności. I nie, nie wkręcam Cię :P

    A film faktycznie niezły, tylko parę niepotrzebnych wątków napchali.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tej, teraz zobaczyłem dopiero, że to Twoja któraś nasta recenzja Godzilli z rzędu (sic!). Wciągnęło Cię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy kolejny tytuł brzmi tak intrygująco... jak mógłbym się powstrzymać? ;)
      Poza tym do premiery najnowszego filmu też już wiele czasu nie zostało. Wkrótce jednak zrobię sobie chwilę przerwy i spojrzę w nieco innym kierunku.

      Usuń
  6. Czytając ten wpis czułem lekką nostalgię bo Godzilla kontra Mechagodzilla 2 był moim pierwszym filmem z godzilli,Rodan bardzo mi się podobał,godzilla junior jest przesłodki😍,a mechagodzilla,jest brzydka i nijaka,jeden z najlepszych filmów w serii.
    A i ten wątek z mózgiem w dupie godzilli....

    OdpowiedzUsuń