25 stycznia 2010

Opowiadanie z profilu odc. 1

Myślałem, że się wyrobię z nowym materiałem, ale się nie udało. Póki co wkleję coś, co już większość znajomych zna albo sprytnie udaje, że zna. Kolejna szansa dla tych udających, że znają, żeby sobie poczytać, bo będzie to historia niedługa. A może trafia tu już ktoś, kto mnie nie zna?
Tym razem będzie to pierwszy odcinek opowiadania, które nadal nie pozbyło się swojego roboczego tytułu "Opowiadanie z profilu". Po prostu napisane było na jakiś mini-konkurs na najciekawszy profil w grze zwanej Vallheru (nieistniającej już), a przynajmniej początkowe 4 odcinki. Potem dopisałem jeszcze kilka aż w końcu stwierdziłem, że jednak mi się to opowiadanie wraz z pomysłem na ciąg dalszy już tak nie podoba w tej formie i zawiesiłem dalsze pisanie. Planowałem remake, ale do tego potrzeba trochę czasu, który należałoby najpierw spędzić w bibliotece.
Z jednej strony można uznać, że to ochłap rzucony na odczepnego, bo nie wyrabiam się z innym materiałem, ale szczerze wam powiem, że tak czy siak planuję zarchiwizować tutaj większość (a może i wszystkie) swoje małe projekciki tego typu, a to jest tylko okazja ku temu.

Krasnolud siedział na swoim miękkim fotelu przed rozpalonym ogniskiem. Smażył kiełbaskę. Wtem ktoś zapukał do drzwi.
- Otwarte! - krzyknął krasnolud swym donośnym głosem.
Gość wszedł do środka i stanął w miejscu z szeroko otwartymi oczami. Był to człowiek o ciemnoczarnych włosach, cały przemoczony.
- Palisz ognisko w domu?- powiedział.
- A czemu nie?
Krasnolud przewrócił kiełbaskę na drugą stronę i wskazał fotel naprzeciwko.
- Siadaj, nie krępuj się. Ogrzejesz się trochę.
Człowiek usiadł z niezmiennym wyrazem zdziwienia na twarzy. Przyglądał się dokładnie płomieniom. Co jakiś czas z ogniska wystrzeliwała iskra o ciemnoniebieskim kolorze. Wewnątrz ognia mieniły się różne kolory, od białego, poprzez zieleń aż po brąz. Krasnolud dorzucił do ognia kolejną garść papierów.
- Czym właściwie palisz? - zapytał niezgrabnie człowiek.
- Aaa, jakieś papierzyska znalazłem na strychu. Jak wy to nazywacie? McKultura.
- Makulatura - poprawił go człowiek.
- Tak, no mówię przecież.
Obok fotela istotnie leżała sterta papierów przygotowanych do wrzucenia w ogień. Człowiek z zaciekawieniem sięgnął po pierwszy z brzegu. Na zwiniętym kawałku papieru widniały dziwne inskrypcje. Otworzył oczy jeszcze szerzej.
- To czar.
- Co? - zapytał obojętnie krasnolud.
- Palisz magicznymi zwojami!
- Hmmm, to moja kiełbaska będzie miała zapewne wyjątkowy posmak.


Publikuj    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz