30 stycznia 2010

Wykolejony

Wykolejony
Jak wtedy,
gdy codziennie jeździłem godzinę tramwajem
w jedną stronę i godzinę w drugą,
zawsze ze skasowanym biletem.
A złapali mnie, jak umilałem sobie życie
przejeżdżając autobusem tylko jeden przystanek,
dwie minuty jazdy.

Chociaż nie, złe porównanie,
z nią widziałem się pięć.



Publikuj    

29 stycznia 2010

miłość programisty

miłość programisty
#include <stdio.h>
#include <time.h>

int main()
{
// deklaracja zmiennych
    double kobieta;
    double wlasciwa_kobieta;
    double piekne_chwile;

    srand(time(0));
    while (piekne_chwile + milosc <= 20) {
        kobieta = rand() % 10;
        while (kobieta != 3) {
            kobieta = rand() % 10;
        }
        wlasciwa_kobieta = kobieta;
        piekne_chwile += rand() % 10;
        milosc += rand() % 10;
        if (piekne_chwile + milosc >= 20)
           printf("proza życia");  
    }
    return 0;
}

cc -Wall zycie.c
error: ‘milosc’ undeclared

28 stycznia 2010

Opowiadanie z profilu odc. 4

- No więc? - zapytał człowiek.
- Hmm, ciężko powiedzieć konkretnie. Daj mi jeszcze chwilkę na obadanie tych zwojów - odpowiedziała elfka.
- Nie o tym mówię. Pytałem o niego.
- Aaa. Ile już tam stoi?
- Będzie już dobre pół godziny - odpowiedział człowiek.
- No dobra, wpuść go.
Człowiek otworzył drzwi. Stał tam krasnolud, cały przemoczony od deszczu. Wszedł do środka bez słowa i zaczął ogrzewać się przy kominku. Po drugiej stronie izby elfka nadal intensywnie badała zwoje.
Czas upływał.
- Bardzo interesujące - powiedziała elfka badając jeden ze zwojów.
- Co? Co odkryłaś? - zainteresował się człowiek.
Krasnolud w tym czasie badał gobeliny po drugiej stronie izby. Nadal był obrażony na elfkę.
- Ten zwój. Nie co dzień spotyka się coś tak niebywałego. Spójrz. - powiedziała elfka, po czym wykonała gwałtowny ruch ręką wymawiając zaklęcie w nieznanym języku. Zwój zaświecił się na niebiesko. Światło to po chwili zgasło.
- Nie można go zidentyfikować - wyjaśniła elfka.
- Co to oznacza?
- Większość czarów zapisanych na zwojach to jedynie papier zapisany słowami zaklęcia. Ten jednak należy do zwojów przepełnionych magią. Podejrzewam, że jest to jeden z dwunastu czarów pierwotnych. Są to czary o niewiadomym pochodzeniu i niesprecyzowanym działaniu. Są one czymś na kształt żywej, elastycznej magii. Nieśmiertelnej... Dlatego nie da się zidentyfikować czaru, który sam decyduje o swoim działaniu...- elfka stała chwilę w zamyśleniu. Gdy wyrwała się z zadumy, odwróciła się w kierunku człowieka i zapytała:
- Myślisz, że on mógł mieć tego więcej? One podobno nie lubią samotności, łączą się w pary...
- Czar par?
- Hmm, możesz to nazwać jak Ci się podoba - elfka spojrzała na krasnoluda - podejrzewam, że miał także drugi.
- Jeśli miał, to już go nie ma. Spalił pozostałe.
Elfka otworzyła szeroko oczy. Człowiek z zastanowieniem i strachem zapytał:
- Myślisz, że... zabił... czar?...
- Nie, już Ci mówiłam, że to niemożliwe. Czar pierwotny wypędzony ze swojego domu przenosi się do umysłu najbliższej osoby i zamieszkuje tam do czasu wypowiedzenia lub śmierci nosiciela...
- Czyli... - zawahał się człowiek
Krasnolud właśnie wypinał klatkę piersiową obserwując efekty w lustrze. Elfka niepewnie zaczęła mówić
- Ten krasnolud... jest... czarujący.
Krasnolud przytkał palcem prawą dziurkę i porządnie smarknął w stronę gobelinu.
- Rozczarowujący - poprawił ją człowiek.

27 stycznia 2010

Opowiadanie z profilu odc. 3

Był środek nocy. Padał deszcz. Błotnistą drogą w lesie szły dwie postaci. Jedna niska, brodata, druga postać wyższa, z plecakiem.
- Jestem głodny - powiedział krasnolud zawiedzionym głosem.
Człowiek zignorował tą uwagę.
- Daleko jeszcze do tego twojego znajomego maga? - zapytał krasnolud
- No, jeszcze raz tyle co przeszliśmy.
- Mówiłeś to samo pół godziny temu.
- Naprawdę? Nie przypominam sobie - powiedział człowiek, po czym dodał - Może gdyby nie te twoje krótkie nóżki, to doszlibyśmy dwa razy szybciej.
- Może gdyby nie te twoje kłótnie, to nie spaliłaby się moja kolacja. Głodny wolniej idę, a nie powiesz mi że ten kawałek węgla, który został z mojej kiełbaski był dobrym posiłkiem.
- Spójrz na to z dobrej strony. Nie będziesz miał rozwolnienia. - pocieszył go człowiek.
Krasnolud zrobił kwaśną minę. Po chwili wypełnionej jedynie chlupotem kroków człowiek odezwał się:
- Poza tym jak miałeś zamiar najeść się jedną kiełbaską?
- Miałem przygotowany zapas w piwniczce, ale jakiś idiota wyciągnął mnie z domu zanim zdążyłem sobie coś przyrządzić.
Tym razem człowiek zrobił kwaśną minę.
Resztę drogi przebyli w milczeniu.
Mag mieszkał w dość niewysokiej, szerokiej wieżyczce zbudowanej z kamienia. Drzwi były z drewna, a kołatka z mosiądzu, jeżeli kogoś interesują takie detale. A jeśli chodzi o wycieraczkę, to...
- No pukaj, czego sterczysz? Nie czas na modlitwę! - pogonił człowieka krasnolud.
Człowiek użył kołatki (mosiężnej, z takimi ładnymi wzorkami w kwiatki). Drzwi otworzyły się, a oczom ich ukazał się (nie, nie las krzyży) mag. A właściwie, to...
- Czarownica! - wrzasnął krasnolud. Istotnie, magiem była kobieta, elfka, której uśmiech szybko ustąpił miejsca powadze z nutką groźby.
- Przepraszam Cię, moja droga, za brak ogłady mojego przyjaciela - powiedział czule człowiek - Czasami ma niewyparzony język.
Krasnolud zmarszczył brwi, po czym rzekł podejrzliwie:
- Czy was przypadkiem nie powinno się palić na stosie?

26 stycznia 2010

Opowiadanie z profilu odc. 2

W ten deszczowy wieczór gdzieś nie tak znów głęboko w lesie z chatki stojącej tam od dawna rozlegały się donośne krzyki i wrzaski.
- To moje, oddawaj! - krzyknął krasnolud
- Nie ma mowy, nie pozwolę Ci spalić tych drogocennych zwojów. - odpowiedział człowiek.
- Przecież to tylko bezwartościowe kawałki papieru!
- Ale za to... - człowiek przyciszył głos i powiedział tajemniczym szeptem - ...bardzo cenne.
- Tak? - krasnolud także przyciszył głos do poziomu graniczącego z tajemniczym szeptem, choć więcej w tym szeptu było niż tajemniczości - A jak bardzo cenne?
-... Baaardzo...
- Jaką mają wartość?
- Intelektualną.
- Aha - powiedział krasnolud z szeptanym zrozumieniem. Odwrócił się i odszedł na krok. Nastała jedna z tych krępujących scen ciszy, w których nikt nie ma nic do powiedzenia a pomimo to chce za wszelką cenę odezwać się choćby najgłupszym słowem. I zazwyczaj tak to się właśnie kończy, najgłupsza możliwa rzecz z umysłu wychodzi otworem gębowym gdy rozsądek już nie daje rady jej powstrzymać. W tym przypadku tak się jednak nie stało.
- Oddawaj!
Krasnolud rzucił się ponownie na człowieka, który trzymał stertę zwojów magicznych. Wymykały mu się one nieco z rąk. Te, które nieposłusznie spadły, przytrzymywał nogami.
- Ale... ale...- rzucał niezgrabnie słowami człowiek - Magowie mogą sporo dać za te zwoje.
Krasnolud postanowił dogłębnie przemyśleć ten argument.
- Jak sporo? Ile to sporo?
- Ciężko powiedzieć, nie jestem magiem żeby móc to ocenić.
Krasnolud wyglądał na przekonanego.
- Mógłbyś schować swoją kiełbaskę - powiedział człowiek.
Krasnolud spojrzał się w dół, poprawił rozporek i zaczął mówić
- Przecież... - przerwał jednak, gdyż poczuł swąd spalenizny.


25 stycznia 2010

Opowiadanie z profilu odc. 1

Myślałem, że się wyrobię z nowym materiałem, ale się nie udało. Póki co wkleję coś, co już większość znajomych zna albo sprytnie udaje, że zna. Kolejna szansa dla tych udających, że znają, żeby sobie poczytać, bo będzie to historia niedługa. A może trafia tu już ktoś, kto mnie nie zna?
Tym razem będzie to pierwszy odcinek opowiadania, które nadal nie pozbyło się swojego roboczego tytułu "Opowiadanie z profilu". Po prostu napisane było na jakiś mini-konkurs na najciekawszy profil w grze zwanej Vallheru (nieistniającej już), a przynajmniej początkowe 4 odcinki. Potem dopisałem jeszcze kilka aż w końcu stwierdziłem, że jednak mi się to opowiadanie wraz z pomysłem na ciąg dalszy już tak nie podoba w tej formie i zawiesiłem dalsze pisanie. Planowałem remake, ale do tego potrzeba trochę czasu, który należałoby najpierw spędzić w bibliotece.
Z jednej strony można uznać, że to ochłap rzucony na odczepnego, bo nie wyrabiam się z innym materiałem, ale szczerze wam powiem, że tak czy siak planuję zarchiwizować tutaj większość (a może i wszystkie) swoje małe projekciki tego typu, a to jest tylko okazja ku temu.

24 stycznia 2010

widz

widz
oglądam was przez okna
przez kolorowy ekran
trójwymiarowe okulary
wciąż widzę płaskich ludzi
i słowa czarno-białe
na wmurowanej szachownicy
mówią do pionka
na szarym polu

22 stycznia 2010

stukot

stukot
jka karaluchy biegajace
po sieci dzieci pajaka
co widzi to robi naglowki
gzaet portali faktow w tiwi
i reklam
i filmow krotszych niz 1,5 gdoziny
bo tylko tyle jest w stanie ogarnac
i enter
co drugie
slwoo i
emot ;po

za dlugie poezje szumi morze
zbyt zlozone szumia drzewa
zbyt zakochani w malych literkach
bo trzeba doslownie, mamy demokracje

Czasami jeszcze wraca wiara
W chwyt długopisu i ciężar kartki
w nie-czarno-białe znaki na papierze
zamiast popisów tylko postaci.

W wyższość ćmy obijającej się o sufit
i kota drapiącego obok kuwety.
W nieskuteczność pralek automatycznych.
W prawdziwe kamienie na plaży.


21 stycznia 2010

Chochlik studencki odc. 1

 Opowiadanie napisane dość dawno temu, opublikowałem je chyba jedynie na digarcie, gdzie przyjęte było dość ciepło. W teorii odcinek pierwszy, w praktyce bardziej wprawka, której póki co nie planuję dalej rozwijać. Może kiedyś, bo pisane oczywiście od razu z pomysłem i stworzoną całą nową rzeczywistością. Zachęcam każdego, kto przeczytał do oceniania pod każdym postem, komentowania i/lub propagowania na swoim facebooku, śledziku lub wykopie. Z wykopowym "klikaczem podpostowym" jeszcze będę musiał powalczyć, gdyż działa w pełni poprawnie jedynie na głównej albo po kliknięciu na tytuł posta, zaś po kliknięciu "czytaj dalej" wygląda co najmniej brzydko. Starych znajomych, którzy już ten materiał znają przepraszam, że niczego świeższego nie wrzucam, ale staram się obecnie nadrobić parę zaległości.


18 stycznia 2010

Ogórwa

 Ogórwa
same kości i mięso
pozbawione mundurków ziemniaki
kiszone pryszczate ogórki
wyskrobane rude marchewki

takie to wszystko popieprzone
mam to w zupie

16 stycznia 2010

Kawa




Tapeta o smaku kawy. Tło malowane prawdziwą kawą na kartce papieru. Pierwszy plan rysowany metodą, którą lubię najbardziej, czyli ołówek, cienkopis i kolorowane kredkami. Kredki z założenia miały tu nadać ręcznego, domowego charakteru. Kolorystyka utrzymania w jednej tonacji. Pociągnięcia kredkami miały dodawać odrobiny powiewu. Piszę, że "miały", gdyż jednak tapeta ta została słabo odebrana i raczej się nie spodobała. Mi się nawet podoba, myślę że jednak udało się wystarczająco oddać klimat o który mi chodziło.

13 stycznia 2010

Farmville

Od jakiegoś czasu popularny serwis społecznościowy zaczął przeradzać się także w serwis z grami. Największą popularnością cieszą się obecnie Zynga games, a wśród nich królową popularności niezaprzeczalnie stała się farma, czyli Farmville. Do tego stopnia popularną, że nawet redaktorzy TVN24 identyfikują już całego Facebooka z miejscem, gdzie "wszyscy teraz na tych farmach siedzą".






W grze wcielamy się w rolę farmera. Dostajemy pole, na którym możemy sadzić różnego rodzaju warzywa, owoce, kwiaty, drzewa, chować zwierzęta. Za każdy zebrany plon dostajemy kasę i punkty doświadczenia, które pozwalają nam na dalsze inwestycje. Trzeba je zebrać na czas. Gdy plon rośnie np. 4 godziny, gotowy będzie po 4 godzinach, ale na zebranie mamy także jedynie kolejne 4, w przeciwnym wypadku zwiędnie. Nowe sadzonki są dostępne od momentu osiągnięcia danego poziomu, rozwijanie postaci daje m.in. możliwość zakupu nowych usprawnień farmy oraz jej rozbudowę. Farmę można poszerzać, co jest najbardziej opłacalną inwestycją. Do poszerzenia farmy potrzeba nie tylko wyższego poziomu, ale także odpowiedniej ilości pieniążków i sąsiadów. Sąsiedzi to nic innego, jak Twoi facebookowi znajomi, którzy również grają w Farmville. Sprytny i - co gorsza - skuteczny zabieg, który reklamuje grę z automatu. Jeżeli nie masz odpowiedniej ilości sąsiadów - nie rozbudujesz farmy i w efekcie w stosunku do tych, którzy sąsiadów mają dużo, będziesz w tyle. To jedynie czubek góry, ilość sąsiadów wydaje się mieć niemal kluczowe znaczenie w konkurencji między graczami. Od znajomych można dostać darmowe prezenty, mogą oni nam nawozić pole. Odwiedzając znajomych można im pomagać na farmie, tym samym zdobywając punkty doświadczenia i kasę. A kasa przelicza się również na doświadczenie, gdyż za postawione budynki itp. także dostaje się XP. Po przeliczeniu wychodzi, że za 100 złota dostajemy 1 XP. Można się pokusić o stwierdzenie, że gra już nie tyle zachęca, co raczej przymusza do reklamowania jej samej pod groźbą dużo słabszego rozwoju farmy i zostania w tyle.


Zmorą gry po jakimś czasie staje się konieczność spędzania z nią coraz to więcej czasu. Autorzy z rozmysłem zwiększyli opłacalność plonów, które zbiera się po krótszym okresie dojrzewania, samo klikanie przy dużej farmie zabiera potwornie dużo czasu. Każde poletko trzeba obsłużyć (zebrać, zaorać, posadzić), zająć się osobno każdym zwierzątkiem, z każdego drzewka osobno zebrać owoce. Niedawno autorzy wpadli na genialny pomysł i odrobinę (nie za bardzo) ułatwili graczom życie dodając możliwość zakupu budynków do przechowywania większej liczby zwierząt jednego gatunku oraz możliwość zakupu maszyn rolniczych. Żniwiarką możemy zebrać 4 pola jednym kliknięciem, traktorem zaorać, a "sadzarką" posadzić. Na maszynach autorzy postanowili trochę zarobić. Maszyny zużywają paliwo, które wprawdzie samo uzupełnia się za darmo, ale bardzo wolno. Dodatkowe kanistry można kupić za prawdziwą kasę. Za prawdziwą kasę można także kupić szereg innych, fajnych, ale nie niezbędnych przedmiotów na naszą farmę. Bardzo cenię sobie gry, w których płatności nie są w stanie wypaczyć rozgrywki, ale są ułatwiaczami i ubarwiaczami. Autorzy zarabiają, a biedniejsi gracze mogą bez zbędnych zakupów na równi konkurować z tymi bogatszymi.


Gra nie jest całkiem bezcelowa. Wprawdzie nie ma jednego, konkretnego celu (może oprócz "bycia najlepszym"), ale za to ma sporo pomniejszych zadań do wykonania. Głównie jest to zebranie odpowiedniej ilości plonów danego rodzaju, zasadzenie drzewek, pomoc znajomym. Wypełnia się je z przyjemnością i są one jedną z niewielu rzeczy, które mogą przy tej grze zatrzymać na dłużej. Nałogowi kolekcjonerzy od razu poczują klimat "musisz mieć je wszystkie" i będą grali tak długo, aż zdobędą wszystkie możliwe do osiągnięcia cele. A potem zapewne skasują konto.


Bardzo ładna grafika i dźwięk również przyciągają do tej flashowej gry. Odbywa się to jednak za pewną cenę. Gra pożera dość sporo z pamięci i solidnie siada okrakiem na procku, szczególnie przy większych i bardziej rozbudowanych farmach. Starsze komputery mogą mieć problemy, inne aplikacje mogą zwalniać gdy mamy włączoną farmę.
Samo granie i klikanie, jak już wspomniałem, staje się potwornie czasochłonne, a procesów decyzyjnych praktycznie nie ma. Można nazwać tę grę monotonną do bólu zręcznościówką. Monotonia, z tego co się dowiedziałem, dla niektórych jest tutaj zaletą. Klikanie w kolejne plony uspokaja niczym mantra (albo przynajmniej "Narayan" Prodigy). Ja za takimi grami nie przepadam.
A już szczególnie dobijające jest dla mnie to, że najbardziej opłacalne jest sadzenie Black Berries, które rosną po 4 godzinach. Wchodź teraz, graczu, co cztery godziny na ponad pół godziny i klikaj.


Żeby nie być gołosłownym stworzyłem małe zestawienie najbardziej opłacalnych plonów. Są to plony dostępne do 33 poziomu (maksymalny do którego miałem dostęp, nie na moim koncie, rzecz jasna). Opłacalność liczyłem w ilości zdobywanych punktów doświadczenia na godzinę. Każde 100 złota przeliczałem na 1 XP. Czyli wzór na opłacalność wyszedł taki:
Opłacalność (XP) = [(Sprzedaż-Cena)/100+XP]/Zbiór(w godzinach)









.
Nazwa
Cena
Sprzedaż
Zbiór (w godzinach)
XP
Zysk
Opłacalność (XP)
.
Black Berries
75
117
4
1
42
0.355
.
Blueberries
50
91
4
1
41
0.3525
.
Strawberries
10
35
4
1
25
0.3125
.
Ghost Chili
80
136
6
1
56
0.26
.
Aloe Vera
50
85
6
1
35
0.225
.
Sugar Cane
165
239
8
1
74
0.2175
.
Tomatoes
100
173
8
1
73
0.21625
.
Peas
190
381
24
3
191
0.20458333333333
.
Green Tea
105
191
10
1
86
0.186
.
Pumpkin
30
68
8
1
38
0.1725
.
Grapes
85
270
24
2
185
0.16041666666667
.
Carrots
110
200
12
1
90
0.15833333333333
.
Sunflowers
135
315
24
2
180
0.15833333333333
.
Cranberries
55
98
10
1
43
0.143
.
Coffee
120
243
16
1
123
0.139375
.
Morning Glory
60
123
12
1
63
0.13583333333333
.
Raspberries
20
46
2
0
26
0.13
.
Rice
45
96
12
1
51
0.12583333333333
.
Pattypan Squash
65
160
16
1
95
0.121875








.
Peppers
70
162
24
2
92
0.12166666666667
.
Red Tulips
75
159
24
2
84
0.11833333333333
.
Soybeans
15
63
24
2
48
0.10333333333333
.
Cabbage
140
388
48
2
248
0.093333333333333
.
Lavender
160
384
48
2
224
0.088333333333333
.
Pineapples
95
242
48
2
147
0.072291666666667
.
Pink Roses
120
254
48
2
134
0.069583333333333
.
Bell Peppers
75
198
48
2
123
0.067291666666667
.
Red Wheat
180
449
72
2
269
0.065138888888889
.
Corn
150
380
72
2
230
0.059722222222222
.
Squash
40
121
48
2
81
0.058541666666667
.
Daffodils
60
135
48
2
75
0.057291666666667
.
Potatoes
135
345
72
2
210
0.056944444444444
.
Eggplant
25
88
48
2
63
0.054791666666667
.
Cotton
75
207
72
2
132
0.046111111111111
.
Watermelon
130
348
96
2
218
0.043541666666667
.
Wheat
35
115
72
2
80
0.038888888888889
.
Artichokes
70
204
96
2
134
0.034791666666667
.
Yellow Melon
205





.
Onion
170













.
Broccoli
200





.
Lilies
195





.
Acorn Squash
175





.
Asparagus
220







Powyższa tabelka obrazuje jedyny poważny proces decyzyjny, który właśnie straciliście.

Trzeba przyznać, że twórcy dbają o grę. Często pojawiają się nowe elementy, dostępne tylko czasowo (świąteczne wystroje, zwierzęta itd.) lub na stałe (kolejne poziomy rozbudowy). Gra sprawia wrażenie rozwijającej się. Daje odrobinę możliwości twórczej ekspresji (pisanie sadzonkami, niektórzy tworzą swoje rysunki układając na swojej farmie obiekty w odpowiedni sposób). Jeżeli lubisz odmóżdżone klikanie w te same miejsca przez pół godziny raz na cztery godziny, to warto się wciągnąć. Jeżeli masz własne życie i Ci go szkoda, to po co w ogóle grać w gry? :P Mnie osobiście gra przestała sprawiać przyjemność dość szybko. Klikanie było zbyt męczące i czasochłonne. Interakcja między graczami niewielka (głównie pomoc, żadnej możliwości handlu, klanów, podrzucania stonki ziemniaczanej). Brak fabuły, jakichkolwiek questów. Gra szybko się nudzi, sprawia wrażenie mało rozbudowanej, a jedyna decyzja po drodze polega na tym, czy chce mi się klikać teraz czy nie.
Mnie się szybko odechciało.

Podsumowanie:
Zalety - grafika, dźwięk, odznaki
Wady - monotonia, pożera dużo mocy komputera i czasu użytkownika, braki w interakcji między graczami
Ocena końcowa: 4/10


Publikuj    

10 stycznia 2010

kolacja przy zniczach

kolacja przy zniczach
zgasło światło na klatce
piersiowej zapalimy
jeszcze po jednym
świecie

dopiero teraz czuć dym
odpowiedzialności
za przypalone chwile
które dzisiaj
duszą


8 stycznia 2010

Do zobaczenia

Do zobaczenia
słodkie okruszki spadają z drzew
struny głosowe niepewnie dźwięk
opuszczać tylko wydają się

zielony zakalec na czubku sam
kawałki topią się w dole
tak naprawdę tylko czekają
na mnie w kolejce do Nie
go
ba! Pewnie, że tak.
Wina niczyjego się napijemy
będzie gorzkie

do zobaczenia

7 stycznia 2010

Raport z oblężonego miasta

Tekst napisany w okolicach września 2009 roku. Przeleżał trochę, choć pisany "na gorąco" , to do tej pory nigdzie jeszcze nie publikowany, a oprócz mnie czytała go jedna osoba. W zasadzie powstał, bo nie chciało mi się później opowiadać co mniej więcej się wydarzyło, a uznałem zjawisko za ciekawe. Teraz, gdy przeglądam tekst kolejny raz, szczerze mnie on nudzi. Może dlatego, że jest już prawie rano, a może po prostu jest potwornie nudny. Wciąż borykam się z różnymi pomysłami i obowiązkami, z którymi z pewnością się nie wyrobię na ten weekend. I wciąż nie jestem zdecydowany nad wyglądem i designem bloga, generalnie stawił on pierwsze, minimalne edycyjne opory (z którymi szybko sobie poradziłem). Chciałem jeno wrzucić coś więcej niż tylko powitanie z okazji powstania bloga. Kawałek mięska, najlepiej jeszcze niepublikowanego, żeby chociaż znajomi mieli coś nowego do czytania. 

Zapraszam do lektury.

6 stycznia 2010

Powstanie styczniowe

Najpierw należy się kilka słów wyjaśnienia na temat powstania tego bloga.
Blog powstał zainspirowany inicjatywą Justyny, która to swoją twórczość zaczęła zamieszczać na własnym blogu rezygnując z digarta. Sam nie jestem tak niezadowolony z portali, na których zamieszczam swoją twórczość, jednak pozostawiają one pewien niedosyt.