18 czerwca 2013

Wielki Gatsby (2013)


Wielki Gatsby

(2013) reż. Baz Luhrmann
Nikt nie chciał ze mną podyskutować o filmie, więc postawiłem podyskutować sam ze sobą.

Stary:
Wielki Gatsby – wiele oczekiwałem po tym filmie, choć samą książkę kojarzyłem tylko z filmu „Człowiek z księżyca”. Trailer mnie dobrze nastroił – oczekiwałem tajemniczej postaci, wielkiej miłości, wielkich uczuć. Takiej trochę bajki, trochę przerysowanego teatru, naiwności, niewinności. I to właśnie dostałem – udało się zaspokoić te oczekiwania, dlategom z kina wyszedł zadowolon.

Krzychu:
A ja umęczon. Jesteś pewien, że widzieliśmy ten sam film? Seria wykrzywionych min Leonarda wzbudziła w Tobie jakieś uczucia? Przez dwie i pół godziny film miał może kilka momentów, które mogły wzbudzić jakiekolwiek uczucia, ale to nie wystarczy. Film musi mieć postaci, które są ludzkie, ciekawe, działają tak, jakby na ich miejscu zachował się prawdziwy człowiek. Co do jednego masz rację – czułem jakbym oglądał coś w rodzaju teatru. Raczej teatrzyku. Z manekinami zamiast aktorów.

Stary:
Marudzisz. A Tom Buchanan, świetnie zagrany przez Joela Edgertona? Taka jednowymiarowa postać? A niejednoznaczne zachowania Daisy?

Krzychu:
Mąż Daisy sprawił na mnie wrażenie postaci wielowymiarowej, prawdziwej, ale z uporem maniaka kreowano go na antagonistę i zło wcielone. Z kolei Daisy nie poświęcono dość uwagi. Może ta postać miałaby szansę zaistnieć gdyby więcej ekranowego czasu poświęcono na wydarzeniach, które miały miejsce na końcu. Zamiast tego większość tego czasu to cytowane dosłownie fragmenty książki czytane przez narratora i na wszelki wypadek pokazywane na ekranie. Okrzyków „robimy film na podstawie książki” jest wiele i są one trochę na siłę powciskane.

Stary:
To one właśnie naprowadzają na trop. Ta opowieść to spisana legenda. Z jednej strony mamy autora, który opowiada to z własnej perspektywy i urealnia opowieść. Dzięki temu przejmujemy się losami bohaterów. Z drugiej oddala widza, mówi „To tylko opowiadanie”, kolorystyka i efekty wizualne zbliżają ten film do komiksu, a gra z premedytacją jest wyrazista i klarowna.

Krzychu:
Żywe kolory, kontrast wizualny między dobrą dzielnicą, a biedotą jeszcze łykam, ale efektu odrealniającego w postaci ścieżki dźwiękowej już przełknąć nie mogę. Widzę lata 20, a słyszę jakieś dziwne połączenie jazzu, hip-hopu, muzyki elektronicznej i Bóg-raczy-wiedzieć czego jeszcze i nóż mi się w kieszeni otwiera.

Stary:
Ale piosnka z trailera robi wrażenie.

Krzychu:
Tak, głównie w trailerze. W filmie jakoś ulatuje. A może plejada dziwnych tworów muzycznych dławi i zagłusza to, co w ścieżce dźwiękowej smaczne. Ciężko mi powiedzieć. Żeby nie było, że tylko narzekam. Podobał mi się fragment gdy ten Wielki Gatsby zachowuje się jak zakochany uczniak. Słodkie to nawet. Reszta przynudzała albo śmieszyła swoją naiwnością.

Stary:
A ja chciałem dać się ponieść magii kina, dać się poruszyć prostą historią o wielkiej miłości. I myślę, że ten film doskonale mi to umożliwił. DiCaprio i Maguire spisują się tu na medal jak dla mnie.

Krzychu:
Swoją drogą, czy oni coś do siebie mieli? Nick na początku był zainteresowany ładną brunetką, a potem ten wątek szybko się urywa. Nick woli Gatsbiego, wyraźnie tęskni za nim w swych wspominkach. Może to opowieść o nie tej miłości, o której myśleliśmy?

Stary:
Już nie doszukuj się tu czegoś, czego tu nie ma. Daję 8/10, bo po prostu wzbudził we mnie emocje i pozwolił uwierzyć w coś, o czym zapomniałem. Ukoił moje skołatane nerwy, otrzymałem katharsis.

Krzychu:
Ja otrzymałem takie ukojenie nerwów, że mało nie zasnąłem już w połowie filmu. I czasami żałowałem, że tak się nie stało, uniknąłbym masy pitolenia. Dla tych paru scen nie było warto. Wizualnie też nie zachwyca, zielone ekrany biją po oczach. Próbowali je maskować dziwnym efektem rozmycia, ale nie do końca to się udało. Jest postać męża Daisy, coś tam dla siebie znalazłem, więc 4/10 mogę dać.

1 komentarz:

  1. A nie myśleliście nigdy o współpracy z jakimś znanym blogerem np. z Emilem Peteckim z Ekaton.tv ? Myślę, że moglibyście się w ten sposób naprawdę nieźle wypromować. ;-)

    OdpowiedzUsuń