29 czerwca 2013

Stażyści (2013)


Stażyści

(2013) reż. Shawn Levy
Stary:
Siedziałem wyjątkowo znudzony i podirytowany po raz kolejny zmuszony do oglądania półgodzinnego bloku reklamowego. A potem okazało się, że półgodzinny blok reklamowy to nie koniec. A potem poleciały napisy końcowe i miałem prawo poczuć się oszukany – dobra, reklamy już były, a gdzie obiecany film, za który zapłaciłem?

Krzychu:
Nie marudź, i tak zapłaciliśmy mniej dzięki tym papierkom po batonikach, które pozbierałem w pracy.

Stary:
Przyznaj się po prostu, że po śmietnikach chodziłeś.

Krzychu:
Nie chodziłem. Widzisz, do pójścia na film zostaliśmy sprowokowani jakąś kampanią reklamową batoników, obejrzeliśmy półgodzinny blok reklam, a potem film będący przydługą reklamą produktów Google. I jeszcze im za to zapłaciliśmy.

Stary:
Przyznam, że wiedziałem, że będzie to film o Google, ale pomyślałem, że przecież z tej wyszukiwarki i tak korzysta prawie każdy. Dobra, wiem, niektórzy nieświadomie instalują toolbary jakiegoś babylonu, avg czy innych dziwactw, wiem że Ty świadomie korzystasz z DuckDuckGo ….

Krzychu:
I nazwa tej wyszukiwarki wcale nie jest kretyńska!

Stary:
…Tak, tak, nie jest. Co z tego? Znaczna większość świadomych konsumentów korzysta z Google. I myślałem – nie będę tym zgorszony, to właściwie już nie reklama, a element kultury, coś powszechnego, jak „Adidasy” czy „rower”. Okazało się jednak, że w filmie wcale nie wyczuwa się tego, natarczywość product placementu jest dokuczliwa i wybija z rytmu.

Krzychu:
Ale gdyby przymknąć oko na product placement.

Stary:
Ja to bym musiał przymknąć oboje oczu. Tak na 2 godziny przymknąć.

Krzychu:
Nie było tak źle. Humor był znośny i raczej nie sprawiał, że miałem ochotę wciąż odwracać wzrok. Mam tak, gdy widzę, jak bohaterowie robią z siebie idiotów. Tutaj, owszem, czasem robią, ale jest to autentycznie zabawne, podane w nieco bardziej delikatnym sosie, zjadliwe. Konfrontacja pokoleń wyszła także nadzwyczaj dobrze i widać, że scenarzysta wiedział o czym pisze, a nie tylko użył paru chwytliwych sloganów, jak to czasem bywa. Nie cierpię, gdy ktoś próbuje pisać o subkulturze bez zrozumienia jej. Tutaj ma się to poczucie, że autorzy wsiąknęli nieco w subkulturę młodzieżową skutecznie ją wykorzystując i trochę krytykując.

Stary:
Faktycznie, nieźle to wyszło. Zderzenie handlowców, gaduł, którzy żyli ze swojej umiejętności kontaktowania się z ludźmi ze światem geeków, którzy przywykli do chowania się za sprzętową maską wyszło ciekawie. Szkoda, że wszystko to jest po raz kolejny tylko obudową znanych schematów, które już dawno mnie nie bawią.

Krzychu:
Zramolałeś może?

Stary:
Za dużo filmów widziałem może, nie wiem. Żeby zużyty na maksa schemat mnie porwał potrzeba czegoś więcej niż przyzwoitego poziomu żartu czy konstrukcji postaci. O konstrukcji fabularnej nie wspominam, bo ta jest właśnie przez schemat odgórnie narzucona. Podobnie, jak i zakończenie.

Krzychu:
Ludzie lubią oglądać coś, co już znają. Czują się w tym schemacie bezpieczniej. Nie wymaga to od nich myślenia. A czy nie o to chodzi w komedii, żeby się odmóżdżyć i pośmiać?

Stary:
Uśmiechnąć raczej, salw śmiechu nie słyszałem. Poza tym prawione tutaj morały bywają nieznośne. Cytując klasyka „Porywa mnie ten patos naszych czasów”. Ja tak nie potrafię dać mu się porwać. Morały i patos muszą być dla mnie ładnie i odświętnie ubrane, nie mogą paradować nago, nie kręci mnie to już. Jak bym miał ochotę na stertę tanich morałów, wróciłbym do czytania demotywatorów.

Krzychu:
Czepiasz się, umoralnianie aż tak nie raziło. Na product placement też udało mi się przymknąć oko. Ja się dobrze bawiłem, nie była to tak durna komedia, jakich obecnie sporo w kinach. Sześć dam. Nie, sześć i pół nawet za piosenkę z początku filmu, którą bardzo lubię.

Stary:
Ale nie musiałeś jej śpiewać tak głośno, inni chcieli się skupić na filmie.

Krzychu:
Ci obok jedli popcorn tak głośno, że myślałem, że mojego podśpiewywania nie będzie słychać.

Stary:
Ja przyznam, że podirytowany zacząłem oglądać ten film. Półgodzinnym blokiem reklamowym, tumultem wokół, agresywnym product placementem. Złagodził mnie humor w tym filmie, który był na przyzwoitym poziomie. Klimat miłej i niegłupiej komedyjki towarzyszył całości i współgrał z nią naprawdę dobrze. Wyrównuje się to, dla mnie średniak. Ale piątaka mu dam, bo dobry cwaniak z niego.

Krzychu:
Z nas też cwaniaki, kamuflujemy już oceny pisząc je słownie.

Stary:
Hej, a właściwie skąd te 4 bilety? Dwóch nas jest. Nie mów, Ci po prawej to Twoi znajomi? Ci, co tak głośno na początku…

Krzychu:
Daj spokój, prawie cały zjedli na reklamach. W pół godziny i Ty byś ze dwa obiady wtranżolił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz