8 listopada 2013

Grawitacja (2013)


Grawitacja

(2013) reż. Alfonso Cuarón
Krzychu:
Wyjątkową determinacją wykazaliśmy się tym razem idąc na ten film wbrew zaleceniom znajomych i nie zważając na przeciwności losu.

Stary:
I bądźmy szczerzy – zalecenia okazały się co najmniej nieuzasadnione, a ja od siebie dodam, że wręcz głupie. A przeciwności losu w postaci pękniętej opony w aucie i potencjalnego braku możliwości powrotu były dość srogie.

Krzychu:
Tak, ale zobacz jak dobrze dzięki temu mogliśmy wczuć się w film. Podobnie, jak bohaterowie „Grawitacji” wybraliśmy się w podróż, z której powrót był wysoce niepewny. I ta niepewność rzeczywista była zsynchronizowana z ekranową. Może nawet miała wpływ na odbiór, kto wie?

Stary:
Może. Nie wiem, jak Ty, ale ja czasem waham się przy ocenianiu filmu i bardzo często po jednorazowym obejrzeniu nie robi on na mnie wrażenia, przy drugim albo trzecim na przykład już robi. Dlatego tak ciężko oceniać seans kinowy.

Krzychu:
Można drugi raz do kina pójść…

Stary:
Zauważ też, jak zachowanie widowni współgrało z muzyką z filmie. Na początku widzimy informację o tym, że dźwięk w kosmosie się nie rozchodzi. Zasada ta zachowywana była w bardzo niewielu filmach, ze słynniejszych nie sposób tu nie wymienić „Odysei kosmicznej 2001” Stanleya Kubricka. Wykorzystał ją również „Obcy” już w haśle promującym film „W kosmosie nikt nie usłyszy Twojego krzyku”. W „Grawitacji” słyszymy komunikujących się ludzi, jest muzyka, ale wspominana wcześniej cisza odgrywa tu ogromną rolę. Nieraz budowane jest napięcie, by potem pokazać scenę kulminacyjną w całkowitej ciszy. Są momenty, w których pojawia się powietrze w pomieszczeniu i wraz z nim dźwięki zaczynają wracać. Robi to niesamowite wrażenie. I odpowiednio widownia – na reklamach (30 minut!) oczywiście rozgadana i zbuntowana…

Krzychu:
Ta, gdy na ekranie pojawiały się napisy „Załóż okulary 3D” i „Zdejmij okulary 3D” słychać było głosy „Nie będą mi mówić co mam robić” :D

Stary:
No, sam nie zakładałem, raczej zamknięte oczy miałem na reklamach. Po tym całym rozgadaniu, gdy zaczął się film ku memu zaskoczeniu na widowni zapadła całkowita cisza. Nikt nie chrupał, nikt nie siorbał, nikomu nie zadzwoniła komórka. Odniosłem wrażenie, że wszyscy na widowni siedzieli wbici w fotele i zaczarowani przez „Grawitację”. Dzięki temu cisza nabierała rzeczywistej głębi.

Krzychu:
Egzaltujesz się, jakbyś arcydzieło kinematografii zobaczył.

Stary:
A wiesz, że dużo mu nie brakowało?

Krzychu:
Chyba żartujesz. A te dłużyzny? A te odrysowane postaci, schematyczna i nieprawdopodobna fabuła?

Stary:
Jeżeli narzekasz na dłużyzny, to chyba inny film widziałeś. Uważaj na wyżej wspomnianą „Odyseję kosmiczną 2001”, tam są dopiero przeciągnięte sceny. Ale to wszystko ma cel – buduje klimat i odpowiednie tło, na którym i dzięki któremu akcja prezentuje się tak znakomicie. Postaci może i zbyt skomplikowane nie były, ale jak na thriller, film pełen akcji, wpleciono tu całkiem sporo charakteru i emocji. Schemat oczywiście jest, ale potraktowany w sposób ambitny i bez strachu. Nie bali się właśnie tych dla Ciebie przydługich retardacji, co moim zdaniem wyszło filmowi na zdrowie. A fabuła nieprawdopodobna? Gdzie, w którym miejscu?

Krzychu:
Daj spokój, tyle szczęścia w nieszczęściu mieć? Tu ledwo łapie się ostatniej barierki, tam ledwo się w coś zaplątuje. Jeżeli ktoś z życiem uchodzi, to zawsze w ostatniej chwili i zawsze o włos. No i oczywiście nie mogliśmy się obyć bez walącego po gałach zegarka odliczającego do ostatniej sekundy, niczym w filmach o rozbrajaniu bomby. Some days you just can’t get rid of the bomb.

Stary:
To są schematy niezauważalne dla przeciętnego widza i są dobrze wplecione w fabułę. Widziałem już niejeden film i rzadko jakiekolwiek kino akcji jest w stanie wzbudzić we mnie emocje. A tutaj siedziałem na brzegu fotela zaciskając kciuki krzycząc w myślach „Złap się czegoś, cholera jasna, już!”. Co z tego, że pojawiły się tu elementy odwzorowujące znany schemat, skoro zostały wykonane dobrze i skutecznie. Uwierzyłem po prostu. Duże znaczenie miało tu także możliwie wierne trzymanie się praw fizyki i urealnianie wszystkiego, co widzimy na ekranie.

Krzychu:
Przyczepiłbym się do umiejętności niezbyt doświadczonej bohaterki w posługiwaniu się gaśnicą, jeśli pamiętasz o czym mówię.

Stary:
Pamiętam i jakoś mnie to nie zabolało. Słuchałeś wyraźnie, jak liczyła? Ach, no i jak to wszystko wyglądało! Wiesz dobrze, żem jest starej daty i preferuję efekty w stylu prac Raya Harryhousena ponad nowoczesne i dość sztuczne efekty CG. Wiem, że większość tego, co widziałem w „Grawitacji” musiało być animacją generowaną komputerowo, a mimo to muszę pochwalić – wszystko wyglądało naprawdę realnie. Nie wiem dlaczego, może kosmos i maszyneria jest łatwiejsza do zrealizowania. Ta liczba detali i przeogromne przywiązanie do szczególików zarówno na pierwszym planie, jak i w tle. Robi to niesamowite, niebywałe wrażenie. Warto zobaczyć to w kinie, bo nie jestem pewny czy ekran nawet o rozdzielczości FullHD będzie potrafił przekazać wam skalę przedsięwzięcia.

Krzychu:
No, ale kilka momentów mnie jednak ubodło. Były takie ujęcia, w których kamera nagle skupiała się na jakimś szczególe, by po chwili wrócić do aktorów. Jak dla mnie jest to ewidentne łatanie scen i łączenie w jedno ujęcie. Takie ratowanie obrazu na etapie postprodukcji.

Stary:
I ostatecznie udało nam się nawet wrócić do domu.

Krzychu:
Kosmos, prawda? No właśnie, kosmos przez cały film przedstawiony jest tu dokładnie tak, jak go sobie wyobrażam. Piękne widoki, ale cholernie nieprzyjazne środowisko. Dobrze było wrócić na Ziemię. A tak w ogóle, po co brałeś te okulary z kina, to przecież teraz jednorazówki są praktycznie.

Stary:
A, bo czort wie, czy po wyjściu z kina nagle nie okaże się, że Ziemia jest płaska. A wtedy ja włożę swoje okulary 3D…

3 komentarze:

  1. Ten Stary i Krzychu to dwie różne osoby? Czy Ty to sam wymyśliłeś ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,

    Zaciekawiły mnie Twoje recenzje - bardzo fajnie piszesz. Mam dla Ciebie propozycję - jakbyś podał mi swój adres email to byłbym wdzięczny. Chodzi o użyczenie recenzji lub propozycja pisania recenzji na mój serwis filmowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dole każdego wpisu masz link do autora - jest to link do sekcji "O mnie" (w moim przypadku: https://www.blogger.com/profile/11886839866829980082 ). Tam masz link "Wiadomość e-mail". Poza tym pozostawiając tego typu komentarz warto zostawić kontakt zwrotny.

      Usuń