17 lutego 2013

Szklana Pułapka 5 (2013)


Szklana Pułapka 5

(2013) reż. John Moore

Dlaczego? Jak mogliście mi to zrobić? To była naprawdę dobra, udana seria filmów. I nagle takie coś. Kto jest scenarzystą? Niech no spojrzę. Skip Woods. No, Panie Woods, po tym wyczynie to fani serii "Die Hard" chyba wywiozą Pana do lasu. Coś Pan wcześniej napisał? "Kod dostępu", "X-Men Geneza: Wolverine", "Drużyna A". Kto przy zdrowych zmysłach powierza kolejną część filmu spod tak znanej i lubianej marki takim ludziom? Dobra, już, ogarniam się, wracamy do porządku. Uprzedzam z góry, będę się odnosił do fabuły bezpośrednio, jeżeli komuś przeszkadzają nawet najmniejsze spoilery, to może przestać czytać już teraz. To znaczy, mam tu na myśli tych masochistów, którzy mają w planach obejrzenie tego filmu w najbliższym czasie. Wprawdzie większego spoilera sprzedali wam już w jednozdaniowym opisie na Filmwebie, ale kto by się tym przejmował.

Wiadomo było z poprzednich części, że John ma dwójkę dzieci. W czwórce widzieliśmy córkę McClane'a, zatem został nam jeszcze syn. I to był dobry zalążek do pociągnięcia fabuły.

McClane wybiera się do syna, który jest gdzieś w Moskwie, gdzie będzie najprawdopodobniej skazany za morderstwo. Po co się do niego wybiera? Ciężko powiedzieć, dowiadujemy się tego na strzelnicy, to może będzie chciał go uwolnić, może ma jakiś plan? Wkrótce potem dowiadujemy się, że raczej niekoniecznie. Przyjechał tam chyba tylko po to, żeby się na niego popatrzeć i strzelić kilka głupich min.

Nadmienię tylko, że bardzo lubię Bruce'a Willisa, wspominałem o tym już przy okazji opisywanego przeze mnie niedawno "Loopera". Rozumiem, że Bruce jest stary i trzeba to jakoś maskować, ale ciągłe zbliżenia na jego twarz i grymas numer 5 bardzo szybko się nudzą, wkrótce potem rozpraszają, a miejscami są nawet żenujące. Gdy ma minę poważną, wygląda ok, dlaczego trzeba było tak często zmuszać go do wykrzywiania twarzy? Zakładam, że został do tego zmuszony, bo w "Looperze" tego nie widziałem.

Zatem po jednej z głupszych scen w taksówce ("Nie musi Pan płacić, pozwolił mi Pan śpiewać"... tak, jest aż tak źle) McClane obserwuje syna prowadzonego do sądu. W międzyczasie wokół zawiązuje się intryga, napięcie budowane jest nawet sensownie. Gorzej, że akcja rusza do przodu, a scenarzysta wciąż nie ma pomysłu, jak w to wszystko wplątać McClane'a. W końcu jakoś się to udaje, niestety cierpi na tym postać naszego bohatera. Stał się irytującym zgredem.
Jedno trzeba przyznać - akcja w Moskwie zrobiona jest naprawdę fajnie. Oczywiście jest przesadzona, ale taka jest konwencja. Jak na musicalu nie można narzekać, że mało realistycznym jest, aby w środku konwersacji nagle wszyscy zaczynali śpiewać, rymować, tańczyć, tak w "Szklanej Pułapce" nie można narzekać, że McClane połamany i pokaleczony biega wciąż niczym Usain Bolt i skacze jak małpa po windach, że zapalniczką wysadza samolot, że przeżywa wycieczkę po Harlemie albo że strąca helikopter przy pomocy samochodu. To ma swój urok, ale trzeba przyjąć pewną konwencję. Osobiście ratując się przed ostrzałem nie wyskoczyłbym z ok. 15 piętrowego budynku przez szybę chyba, że miałbym zamiar się zabić. Ale McClane'owie to ludzie pełni wiary, mogą sobie pozwolić na "Leap of Faith". I wygląda to całkiem ładnie, przymrużyłem oko i sceny te dały nieco radości z siedzenia w kinie.

Niestety brak pomysłu na spoiwo w scenariuszu widać na każdym kroku, a najbardziej dobitnie gdy bohaterowie zostają porzuceni "na pastwę losu". Mogą zrobić, co chcą. Ojciec nawet, pośród głębokich niczym odbyt dialogów, rzuca ironicznie, że mogą już jechać do domu i w zasadzie olać całą sprawę. Postanawiają jednak uratować świat. Jaki mają plan? Bierzemy karabin i jedziemy rozwalić tych złych. Taka prostota bawiła, gdy była kontrastem do skomplikowanych metod złoczyńców w czwórce. Właściwie bawiła również we wcześniejszych częściach. Tutaj kontrastu się nie wyczuwa, bo go po prostu nie ma.

Pan Skip Woods wyczerpuje chyba wszystkie istniejące stereotypy dotyczące Rosjan, jakie mogą nam przyjść do głowy. Nagi mięśniak z tatuażem CCCP? Jest. Po co? Tego nie wie nikt. Zdaje się, że Skip miał w związku z nim jakieś plany, ale potem "jakoś mu się zapomniało". Mafia sięgająca władz? Jest. Łapówkarstwo? Jest. Śpiew i taniec? Są. Och, nie ma wódki. Choć mogę chyba śmiało obstawiać, że ta stała na stole scenarzysty, gdy pisał dialogi.
Zalał najwidoczniej nie tylko siebie, ale i mapę. Bohaterowie wyruszają w podróż samochodem z Moskwy do Czarnobyla ("Nie, nie jedziemy do Grenoble" ... tak, naprawdę jest aż tak źle). To prawie 1000 km, ale co to dla McClane'ów - przejadą do wieczora. Bagażnik pełen karabinów i amunicji, bez paszportów, z Moskwy do Czarnobyla. Czy Amerykanie zdają sobie sprawę, że teren Czarnobyla nie leży w Rosji, a na Ukrainie? Ale co tam, tutaj wsiadają za kierownicę, krótka gadka typu ojciec-syn (sztampowa do pożygania) i już są na miejscu.

Wciąż liczyłem, że ten film "jeszcze się rozkręci". Na szczęście, gdy nie trzeba było już snuć fabuły, spinać ze sobą różnych dziwnych pomysłów, to nagle zaczęło być ciekawie. Szkoda tylko, że tak niewiele jest tego ciekawego materiału i że jest on na końcu. Uczucie niedosytu, brak jakiegokolwiek katharsis - tyle nam zostaje.

Po wyjściu z kina byłem zły, zawiedziony, było mi przykro. Gdzieś tam tkwił zalążek, seria dobrych, trafionych pomysłów. Wszystko to jednak zostało spięte bardzo "na szybko", bez jakiegokolwiek sensu. Czuć, że akcja pchana jest na siłę, nie rozwija się sama. Motywacje bohaterów nie przekonują, zwroty akcji nie są zbyt ładnie ubrane. Zdumiewa mnie to niezwykle, że pożałowano czasu i kasy na pożądny scenariusz, a wydano niesamowite pieniądze i włożono tak ogromny wysiłek w realizację tego filmu. Akcja wygląda nawet lepiej niż w poprzedniej części. Zdjęcia mają swoją unikalną tonację kolorystyczną, wypadki, wybuchy, skoki, strzały, wszystko wygląda bardzo fajnie i "realistycznie wizualnie". I co z tego, skoro złoczyńca zaraz po swojej decyzji o wyeliminowaniu bohaterów zamiast ich zastrzelić zaczyna przed nimi tańczyć.

Żeby być sprawiedliwym - w filmie znajduje się także kilka autentycznie zabawnych momentów (może ze dwa), bardzo udana ścieżka dźwiękowa, dobrze zaprojektowana i nakręcona akcja. Wielka szkoda, że w tym wszystkim brakuje SENSU!
Bardzo lubię tę serię, przy każdej części "Szklanej Pułapki" bawiłem się dobrze albo bardzo dobrze (tak, przy dwójce też, a nawet przy czwórce), ale po obejrzeniu piątki siedzę i wyję wniebogłosy "Dlaczego? Jak mogliście mi to zrobić?".

Ocena: 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz