5 lutego 2011

Jak zostać królem? (2010)


Jak zostać królem?

(2010) reż. Tom Hooper

(Tak, to jeden z tych filmów, w którym znowu tłumaczowi zanadto udzieliła się wena twórcza przy tłumaczeniu tytułu)

O tym filmie, podobnie jak w przypadku Czarnego łabędzia, wiedziałem niewiele. Prawie nic. Wiedziałem, że jest jednym z największych kandydatów do tegorocznych Oscarów, co w zasadzie bardziej mnie zniechęcało do filmu biorąc pod uwagę poziom wielu nagradzanych filmów.

I szczerze – nie wiedziałem o czym będzie i sądziłem, że idę na dramat. W rzeczywistości opowieść dla osób, które mają choćby blade pojęcie o świeższej historii Anglii, jest dość dobrze znana. Film skupia się na zapleczu i z figur i mitów stworzy postaci z krwi i kości. Podkreślają to liczne zbliżenia na twarz. Gra aktorska stoi na najwyższym poziomie i o dziwo, o wiele bardziej od świetnej roli Colina Firtha spodobała mi się rola Goeffreya Rusha.

Predefiniowane przed historię opakowanie opowieści uzupełnione zostało świetnym wkładem w postaci scenariusza i dialogów. To najmocniejszy punkt tego filmu. Czuć niestety przyprawę czysto amerykańską, np. „mędrzec” zawsze jest nieomylny, a jego z pozoru dziwne zachowania zawsze mają błyskotliwie spuentowany cel dydaktyczny. Nie przeszkadza to w odbiorze i nie razi specjalnie, gdyż na pierwszym planie pojawia się wciąż wzbudzająca emocje historia „z życia wzięta” oraz dobrze spisane i zagrane dialogi.

Byłem na tym filmie w towarzystwie trzech osób, cała sala wypełniona była po brzegi. Usłyszałem opinię, że to najlepszy film w polskich kinach od czasów „Ghost Writera”. Moja słabość do twórczości Nolana każe mi się nie zgodzić w pełni z tą opinią (w międzyczasie jednak była „Incepcja”), jednak poza tym jednym wyjątkiem – owszem. Zdecydowanie warto.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz