17 lutego 2010

Filmy - oceny

Oglądam ostatnio dość sporo filmów i zauważyłem dziwną tendencję do oceniania ich w granicach 6/10. Dziewczyna nazywa mnie dziwakiem, gdyż nad własną oceną w skali 1-10 zastanawiam się czasem tak namiętnie, "jakby od tego miało zależeć moje życie". Czasem zdarza mi się ocenę zmieniać, mieć wątpliwości. Zastanawiałem się nad tym, co to powoduje, z czego to wynika? W tej chwili myślę, że duże znaczenie mają tutaj: wrażenie tuż po obejrzeniu filmu (które bywa odmienne od chłodniejszego spojrzenia z perspektywy czasu) oraz klimat i ochota na obejrzenie właśnie takiego rodzaju kina. Chciałbym - także odrobinę dla siebie - pozbyć się wrażenia, że wszystkie obejrzane filmy są "takie sobie" i tylko i aż na sześć. W tym celu dokonam małego przetłumaczenia skali ocen i podam kilka przykładów posiłkując się swoimi ocenami na Filmwebie.
10/10 - Filmweb tłumaczy tę ocenę jako "arcydzieło". W moim odczuciu dyszka oznacza coś zupełnie innego. Film oprócz strony technicznej i fabularnej musi po prostu bardzo silnie poruszyć, rozkochać w sobie widza. I dla mnie nawet największe arcydzieło kina światowego nie dostanie dyszki, jeżeli nie przyciągnie mnie indywidualnie, czymś co w mojej subiektywnej ocenie będzie sprawiało, że uznam dany film za jeden ze swoich ulubionych. Ciężko powiedzieć czym jest "to coś", w przypadku każdego filmu to coś innego. Zazwyczaj dyszka przychodzi od razu - tuż po obejrzeniu czuje się "to jest to" i wciska w murowane 10. Ale w dwóch przypadkach miałem wątpliwości. Pierwszy to moja zmiana oceny filmu "Dzień Świstaka", który miał wcześniej chyba 7 albo 8. Zauważyłem, że za każdym razem, gdy ten film leci, muszę, absolutnie muszę obejrzeć go w telewizji, a czasami zdarzało mi się obejrzeć go po raz któryś samemu, tak dla frajdy. I za każdym razem oglądam go z równą radością i czerpię z niego ogromnie dużo przyjemności. Powoduje to chyba połączenie ciekawego pomysłu na film, doskonale wykorzystanego i vis comica Billa Murray'a. Po czasie zorientowałem się, że to jeden z tych filmów, które "kocham" i które zasłużyły ode mnie na dyszkę. Z kolei filmowi "Mroczny Rycerz" Nolana zmieniałem ocenę dwukrotnie. Najpierw miał 9, potem dostał dyszkę, niedawno wróciłem do dziewiątki. Ciężko powiedzieć dlaczego, po prostu uwielbiam go oglądać, mam małego kuźla na jego punkcie, z drugiej strony rażą mnie niektóre elementy, szczególiki, skażają idealną całość. Niemniej jednak jest to póki co najlepszy film na podstawie komiksu jaki widziałem. Jakie filmy oprócz tych otrzymały ode mnie dyszkę? Nie ma ich wiele, mogę je bez trudu wymienić. Z góry uprzedzam, że lista ta może być odrobinę zaskakująca, bo znajdują się na niej filmy dobre, ale niekoniecznie arcydzieła. Ale jak to mówią - każdy ma swoje zboczenia.
Życie jest piękne (1997) - pełnowartościowa dyszka, absolutnie najlepszy film ze wszystkich przyznanych dyszek, niepowtarzalny.
Rodzinka Yamadów (1999) - pełnowartościowa dyszka, czegoś takiego się nie spodziewałem zabierając się za oglądanie tej produkcji, artystycznie piękny, przemiły, zmienił mi kolory życia przed oczami
Spirited Away: W krainie bogów (2001) - pełnowartościowa dyszka, znowu studio Ghibli, choć sporo zaczerpnięć z poprzednich filmów studia, to w idealnej konfiguracji, obejrzany na głębokim wdechu, słusznie wielokrotnie nagradzany na całym świecie.
Ruchomy Zamek Hauru (2004) - dyszka ze skazą w postaci zakończenia, mimo to studio Ghibli nadal zachwyca pięknem obrazu, wizją świata i opowieścią.
Słodka Irma (1963) - Od mistrza komedii, Billy'ego Wildera, dużo lepszy od "Pół żartem pół serio" w moim odczuciu, złożona i przezabawna fabuła w "oldschoolowym" klimacie komedii lat pięćdziesiątych z domieszką burleski.
Leon Zawodowiec (1994) - nie wiem po co to "zawodowiec" w polskim tytule, film niestandardowy,. idealnie zagrane kreacje (Gary Oldman przeszedł tutaj samego siebie), ocena głównie pod wpływem wrażenia, które zostaje mi zawsze na jakiś czas po obejrzeniu tego filmu.

9/10 - Pierwsza liga, filmy które absolutnie trzeba zobaczyć i które osobiście mnie również bardzo się podobały. Tutaj oceniłem na 9 kilka filmów, co do których teraz mam wątpliwości, czy na taką ocenę zasługują. Szczerze mówiąc, korci mnie, aby im odjąć punkcik, bo choć są to bardzo dobre filmy, to chyba jednak nie aż tak rewelacyjne. Staram się je jakoś segregować, żeby można było później łatwo porównać i osądzić, który jest bardziej godny uwagi, a który nie. Takie wątpliwości mam odnośnie filmów: Wall.E (2008), Wiatr buszujący w jęczmieniu (2006), Jasminum (2006), Pornografia (2003), K-PAX (2001),
Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków (1937), Północ - północny zachód (1959), Tootsie (1982), Lista Schindlera (1993). I myślę też, czy ocenione na 8 "Cztery noce z Anną" nie powinny znaleźć się wśród dziewiątek.

8/10 - Bardzo dobry. Film, który robi wrażenie i jest wykonany bezbłędnie. Produkcja naprawdę wybitna.

7/10 - Dobry film. Serio, siódemka nie oznacza niczego w rodzaju "średniak", to naprawdę dobre filmy, które warto obejrzeć, a czas z nimi spędzony nie będzie czasem zmarnowanym.

6/10 - Film niezły, czyli albo średniak z jakimś mocnym elementem, czymś co może zaciekawić, zauroczyć, zainteresować albo dobry film z wadami, poważnymi skazami psującymi odbiór.

5/10 - Dobrze wykonany średniak. Najczęściej odmóżdżacz, którego da się łyknąć do kolacji i wydalić przy najbliższej możliwej okazji.

4/10 - Ocena pod tytułem "a miało być tak pięknie". Generalnie zawód, ale z pozytywnymi elementami.

3/10 - Słabizny i kiszki, które jednak posiadają jakieś minimum uroku. Zazwyczaj jest to sentyment, odrobina humoru, może dystansu do siebie. Czasami tym urokiem jest maksymalna kiczowatość (jak w przypadku filmu "Przybysz z kosmosu" z 1953, który jest tak okropny, że aż zabawny, co ciężko mi uznać za wadę, przecież właśnie dzięki kiczowatości bawiłem się na tym filmie).

2/10 - Okropna barbelucha, nie powinna nigdy powstać, nie załapała się na jeden tylko dlatego, że istnieją gorsze (o dziwo) albo dlatego, że posiada jakieś małe światełko na końcu czarnego tunelu. Cyt, iskierka zgasła.

1/10 - Filmy tak potwornie nudne i beznadziejne, że nawet nie bawią swoją kiczowatością. Nawet spanie w trakcie ich projekcji to strata czasu. Za to po obejrzeniu można się poważnie zdenerwować, że było się tak głupim wierząc, że ten film stanowi choćby minimalną wartość. W tej chwili mam dwa tak ocenione filmy, radzę omijać szerokim łukiem i nie zbliżać się nawet z zamiarem pośmiania się z jakiegoś nędznego filmu. To Efekt motyla 2 (2006) i Magic Man (2009)




Publikuj    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz